czwartek, 14 listopada 2013

Witam! Przykro mi bardzo, ale jestem zmuszona zawiesić bloga. Na szczęście maksymalnie do mikołajek. Mam za dużo do roboty. Wolontariat, szkoła, dom... Sami rozumiecie. Tak więc do poczytania ;P
Pozdrawiam Agnes Luthine

niedziela, 10 listopada 2013

One shot nr 3 "W kantorku" - Dla Eff

Shocik specjalnie dla Eff z okazji jej 18-nastych urodzin. Jeszcze raz życzę ci kochana wszystkiego najlepszego :D Opowiadanie betowała Frania, za co bardzo jej dziękuję.
Zastanawiam się nad otworzeniem drugiego bloga, specjalnie na one shoty, ale nie wiem, czy to do końca dobry pomysł. Wyraźcie swoje opinie na ten temat :D no i komentujcie, bo z tym to słabiutko jest. A teraz zapraszam do czytania ^_^

Wszystko zaczęło się pewnego popołudnia, kiedy to dostaliśmy karę za bójkę od dyrektora naszej szkoły. Nasz szlaban miał odbyć się następnego dnia po zajęciach. Polegał on na wspólnym posprzątaniu kantorka sali geograficznej razem z moim "wrogiem" - Igorem. To właśnie z nim się pobiłem.
Zaraz po zakończeniu ostatniej lekcji, nauczycielka od geografii zaprowadziła nas do dość obskurnego pomieszczenia, w którym piętrzyły się stosy atlasów, globusów, śmieci, map i ... śmieci. Profesorka była zadowolona, że ktoś wyręczy ją z tego żmudnego zajęcia. Kazała nam wszystko poukładać i posortować, a sama gdzieś poszła informując nas tylko, że wróci za półtorej godziny. Gdy tylko zniknęła z naszego pola widzenia, od razu zabraliśmy się za porządki. Nie odzywaliśmy się do siebie, zabierając się za pracę w przeciwnych kątach pomieszczenia. W pewnym momencie Igor przestał sprzątać. Poczułem na sobie jego palący wzrok. Nie przestałem jednak układać atlasów leżących przede mną, starając się równocześnie nie zwracać na niego uwagi.
Podszedł do mnie po cichu, po czym gwałtownie szarpnął moje ramię. Na początku pomyślałem, że znowu będziemy się bić, jednak poczułem jego mokre pocałunki na mojej szyi. Pchnął mnie na ścianę, po czym zaatakował moje usta. Jego wargi były twarde i natarczywe. Daliśmy się ponieść tańcu naszych języków. Nie byłem w stanie racjonalnie myśleć. Kiedy naparł na mnie jeszcze bardziej, nasze biodra się spotkały i wtedy poczułem jego twardą erekcję. Instynktownie zaczęliśmy się o siebie ocierać. Co raz bardziej przeszkadzały nam dzielące nas ubrania. Mój "wróg" zdjął ze mnie koszulkę. Leniwie wyznaczył językiem wilgotną ścieżkę prowadzącą do paska moich spodni, okrążając i zagłębiając się kilkakrotnie w pępku. Kilka minut później pozbył się moich spodni. Długo nie pozostałem mu dłużny. Trzęsącymi się rękoma ściągnąłem z niego koszulę, następnie rozpinając i uwalniając go ze spodni. Nie myśląc wiele wsadziłem mu dłoń do bokserek. Chwyciłem jego penisa, niepewnie przesuwając palcami po jego długości. Nigdy nie byłem z żadną dziewczyną, a co dopiero chłopakiem, więc nie bardzo wiedziałem, jak się zachować i co robić dalej.
Nagle, co było dla mnie zupełnym zaskoczeniem, Igor opadł przede mną na kolana i zachłannie zaczął ssać mój członek, doprowadzając mnie na skraj rozkoszy. Niepewnie chwyciłem go za włosy, starając się przyspieszyć ruchy jego głowy, gdyż chciałem i potrzebowałem coraz więcej i więcej. Uczucie jego języka na moim penisie było niewiarygodne. Nigdy nie czułem czegoś takiego. Nie trwało długo, aż doszedłem. To był mój pierwszy orgazm, spowodowany kontaktem fizycznym z kimkolwiek, a nie moją ręką. Zadowolony łapczywie łapałem powietrze. Igor wstał i obdarzył mnie krzywy uśmiechem.
Wszystko zdawało się być takie nierealne. Kiedy choć trochę ochłonąłem "mój – wróg – który – właśnie - mi -obciągnął" zaczął pieścić moje sutki, wkładając swoje dwa palce do moich ust. Automatycznie zacząłem je lizać i ssać, starając się go naśladować.
Rozpływałem się, gdy Igor podgryzał i obejmował wargami jeden z moich sutków, a drugi pocierał opuszkami palców. Po kilku minutach, albo kilkunastu wyciągnął swoje palce z moich ust i poczułem ich wilgotny dotyk właśnie "tam" na dole. Wystraszyłem się. Zapomniałem o doznanej niedawno rozkoszy. W momencie, kiedy zauważył, że coś jest nie tak, zaczął zachrypniętym głosem szeptać mi na ucho, że będzie dobrze, żebym się nie bał i mu zaufał. To było na prawdę dziwne, jednak dzięki temu trochę się rozluźniłem. Co innego mogłem zrobić, jak mu nie uwierzyć.
Jego środkowy palec wślizgnął się we mnie, jednak nie poczułem dyskomfortu. Gorzej było z drugim i trzecim palcem. Bolało jak cholera. Jednak po jakimś czasie ból został zastąpiony przez przyjemność, gdy podczas rozciągania mnie trafił na mój "magiczny punkt". Zanim się zorientowałem, to sam nabijałem się na jego rękę, prosząc o więcej. W momencie, gdy jego palce opuściły moje wnętrze, wydałem z siebie jęk niezadowolenia. Igor jednak zagłuszył go żarliwym pocałunkiem. Wtedy też, na moje wejście naparło coś gładkiego i o wiele większego niż palce, a ja próbowałem się jak najbardziej rozluźnić, żeby go nie rozczarować. Jednym zdecydowanym pchnięciem wypełnił mnie całkowicie. Był duży. Bardzo. Przez moment znieruchomieliśmy, dając mi czas na przyzwyczajenie się. W końcu dałem mu znak, że może się poruszyć. Na początku pchnięcia były delikatne i równomierne. Nie czułem już nic, poza rozkoszą i pożądaniem. Jednak po czasie Igor zwiększył tępo pchnięć tak, że musiałem oprzeć się o ścianę, by  uchronić się przed upadkiem. Poruszając się w szaleńczym rytmie pojękiwaliśmy na zmianę. Znaczy się Igor pojękiwał, bo ja chyba krzyczałem. Przynajmniej tak wnioskuję z bolącego mnie później gardła. Nie mam pojęcie ile to trwało. Nic nie liczyło  się dla nas poza tym kantorkiem. Równie dobrze świat mógłby przestać istnieć, a my byśmy tego nie zauważyli. Nie byłem w stanie sobie nawet przypomnieć, dlaczego tak się nienawidziliśmy. Nagle porwała mnie fala orgazmu, dużo silniejszego niż poprzedni. Jedyne co zarejestrowałem to dochodzący we mnie Igor i to jak opadaliśmy w kurzu na stertę starych map.
Nagle zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Oznaczało to również, że za chwilę wróci nauczycielka. Szybko wytarliśmy sie znalezionymi papierami, które wrzuciliśmy do kosza. Ubraliśmy się w pośpiechu, nie chcąc być przyłapanymi w jednoznacznej sytuacji. W pokoju panowała niezręczna cisza, tak różna od tego, gdy pomieszczenie było wypełnione naszymi jękami. A było to dopiero przed kilkoma minutami. Po chwili Profesorka przyszła, machnęła ręką na jeszcze większy nieporządek niż był wcześniej i wypuściła nas do domów.
W ciągu następnych tygodni spotkaliśmy się jeszcze kilka razy. Zawsze w podobny sposób. Dochodziło nawet do tego, że pozorowaliśmy bójki, tylko po to, by dostać karę i jeszcze raz zastać zamkniętymi w kantorku. Nie mogę powiedzieć, że przez ten czas zostaliśmy przyjaciółmi, czy chociażby kolegami. Jednak między nami wytworzyła się jakaś specyficzna więź, niepozwalająca być długo z dala od siebie. Trwa to po dziś dzień. Od tamtego wydarzenia w kantorku minęło już dwa lata, a my dalej się spotykamy, ale w trochę inny sposób. Już nie jesteśmy wrogami ani kolegami. Przyjaciółmi też nie. Po prostu jesteśmy w sobie zakochani.

sobota, 2 listopada 2013

One-shot nr 2 - Dla Yuuki. ;)

Z biegu :D Yuuki. chciała coś extra, więc proszę bardzo ;P Nie sprawdzane przez nikogo, mogą być duże ilości błędów wszelkiego rodzaju. Ale co mi tam ;) To jest coś innego (tak mi się wydaje)
 Mam nadzieję, że się spodoba ^_^ Zapraszam do czytania !


Cześć, jestem Olga. W tym momencie mam 23 lata, jestem studentką. Wiele razy zbierałam się oby komuś opowiedzieć tę historię. Jednak chyba nikt by mi nie uwierzył. To było trochę dziwne i zakręcone. Jako, że nie mam komu tego opowiedzieć, pozostajesz mi ty- drogi pamiętniku. Wiem, że to trochę dziwne... Pisanie pamiętnika w tym wieku. No ale, trudno. No ale przejdźmy do meritum. Ta historia będzie dotyczyła mojego brata bliźniaka (tak, tak mam bliźniaka, jest cholernie upierdliwy w wgl... wyglądamy jak dwie krople wody- no prawie). Hmmm.. To zacznę od początku. W tym celu musimy się przenieść jakieś  sześć lat wstecz. Gotowi??
Pierwsze dwa tygodnie roku szkolnego minęły bardzo szybko. Andrzej (braciszek) jak wariat uparł się, aby w tym roku uczestniczyć w kole teatralnym naszej szkoły. Zawsze go podziwiałam. Był (jeżeli chodzi o osobowość) moim totalnym przeciwieństwem. Rozgadany, pewny siebie, szalony. Jednym słowem wariat. Co chwilę wdawał się jakieś nowe związki  kończące się po max miesiącu. JA zawsze byłam tą bardziej opanowaną i stałą w uczuciach.  
24.września, pamiętam jakby to było dziś, do naszej klasy przyszedł "nowy" uczeń. Dlaczego nowy w cudzysłowie?? Wcale nie był taki nowy, po prostu musiał sobie zrobić roczną przerwę ze względów zdrowotnych, więc był od nas rok starszy. 
Był niski, no jak na chłopaka w jego wieku, bo co to jest 170 centymetrów wzrostu??  Miał ciemne włosy , piwne oczy. Był cholernie przystojny. Wydawał się być sympatyczny już na pierwszy rzut oka.
Po przedstawieniu się całej klasie Jacek usiadł w ławce razem ze mną i Andrzejem. Od tego momentu szybko się zaprzyjaźniliśmy. Po jakimś czasie Jacek zaprosił mnie do kina - na randkę. Spotykaliśmy się jakieś dwa miesiące, jednak nie byliśmy oficjalnie razem. Przez ten czas Andrzej zmieniał dziewczyny chyba cztery razy. Do dzisiaj tego nie mogę zrozumieć, jak tak można? Dodatkowo Przestaliśmy się trzymać całą trójką, jak mój braciszek poznał Ilonę. Lubiłam ją, serio. Jednak "mój chłopak"(?) już nie. Od naszej zbiorowej randce (czyli Ja-Jacek, Andrzej- Ilona) chłopaki zaczęli się kłucić. Sprzeczki trwały przez jakieś trzy tygodnie. W końcu przestali się do siebie w ogóle odzywać. Już wtedy zaczęłam zauważać, jak na siebie patrzą. W sumie Jacek, nie traktował mnie jak dziewczyny, raczej jak przyjaciółkę. Jako, że od zawsze byłam typem obserwatora i lubiłam wysnuwać różne dziwne i pokręcone teorie, stwierdziłam, że  mój przyjaciel jest zakochany w moim bliźniaku, a ze mną jest dla tego, że nie zdaje sobie z tego sprawy, a po za tym, jestem przecież strasznie podobna do brata. Nie chciałam już "chodzić" z Jackiem. Tym bardziej, że niedawno odezwał się do mnie chłopak, którego poznałam w wakacje nad morzem.
Jak już wspominałam (albo i nie) kocham intrygi. Postanowiłam tych dwóch uparciuchów jakoś do siebie zbliżyć. Niecnie wykorzystałam fakt, że Ilona zerwała z moim bratem (a to heca- zupełnie się tego nie spodziewałam xD). Tak więc zaprosiłam ich oboje do kina, nie mówiąc im, że będą oboje. Sama w kinie się nie pojawiłam, no przynajmniej nie jako "ja". Chłopakom było szkoda biletów, doskonale wiedziałam, że oboje chcą iść na ten film. Poszli razem do tego kina, a ja ich śledziłam. Wątpię czy zapamiętali cokolwiek z seansu. Cały czas gadali i "niby przypadkiem" się dotykali. Było widać, że bardzo się za sobą stęsknili.
Po tygodniu po ich pogodzeniu się podpuściłam ich, aby umówili się na męski wieczór. Dzień wcześniej umyślnie dałam oficjalnego kosza Jackowi. Tak więc, w piątek wieczór przyszli do naszego salonu, z zgrzewką piwa, przekąskami (czytaj chipsy i inne gówna). Oczywiście na ten wieczór też miałam zaplanowane małe co nieco (młahahaha- do dzisiaj mam z tego radochę). Więc, późnym wieczorem, jak byli już trochę podchmieleni podrzuciłam im film o gejach. Był to chyba "Shelter". Aczkolwiek nie wierzyłam, ze obejrzą całą ekranizację. Musieli być bardziej spici, niż mi się wydawało. Później rozmawiali, dłuuugo rozmawiali. Nie mogłam wszystkiego podsłuchać (ku mojemu ubolewaniu), jednak do moich uszu dobiegały sporadycznie słowa takie jak; facet, gej, przystojny, dziewczyny. Po tym można  się jedynie domyślać co tyło tematem tej paplaniny.
Wiedziałam, że usnęli w salonie na kanapie, więc kiedy rano szłam im zrobić śniadanie (niech znają łaskę pani) nie zdziwiłam się słysząc ciche pochrapywanie. Po zrobieniu tostów, postanowiłam zrobić im pobudkę. Weszłam do pokoju i prawie zabiłam się na stoliku kiedy zobaczyłam ich splątane ze sobą ciała (ps. byli ubrani). Nie budziłam ich. A wewnątrz miałam nadzieję, że resztę to oni już ogarną sami.
Tego samego dnia poszli do kina. Wracając do domu widziałam przez okno jak trzymają się za ręce. W progu pocałowali się na pożegnanie. Tak bardzo chciałam ich na tym przyłapać, że wpadłam na korytarz niby przypadkiem. Oni szybko odsunęli się od siebie, a ja udawałam, że nic nie widziałam. Zaprosiłam Jacka na herbatę. Z lekkim wahaniem przyjął zaproszenie. Po wypitej herbacie poszliśmy oglądać film. Chcąc, ich jakoś zmotywować do przyznania się przed mną, że ze sobą kręcą, włączyłam (znowu mój geniusz) film o gejach :D. "Niestety" zawstydziłam ich tym i pod jakąś marną wymówką uciekli do pokoju Andrzeja. Po jakimś czasie zdecydowałam się stanowczo pogłośnić telewizor, ponieważ z góry zaczęły nadchodzić "dziwne" gardłowe odgłosy, głuche stukanie i głośne jęki. 
I co by tu teraz. A no tak! W tym momencie ta dwójka durni nadal jest ze sobą i mnie denerwują. Nic nie wiedzą o moim udziale w ich związku. Jednak pora (tak mi się wydaje), aby się dowiedzieli. Właśnie przyszli do mojego i mojego narzeczonego (tak, to ten chłopak z wakacji) mieszkania na kolacje. Zastanawiam się tylko czy im to przeczytać na głos, czy zostawić to, żeby sami sobie zobaczyli. Ale chyba będę miała większą frajdę czytając to...