czwartek, 13 lutego 2014

One-shot nr 4 "Tyle serc, złamanych"

Co by tu.... Walentynki... Tyle serc... złamanych. Nie żebym coś miała do tego "święta", ale czerwone serduszka, czekoladowe serduszka, lizaki serduszka, bukiety w kształcie serduszka.... tragedia, no bo ile można?? Nie rozumiem dlaczego ten dzień ma być taki szczególny skoro, kochać powinniśmy cały rok, tak samo z okazywaniem uczuć. Sama komercja. Ale, nie przedłużając ;) Zapraszam do przeczytania (specjalnie na walentynki, bo pewnie większość z was nie myśli o 14-nastym lutym jak ja) one-shota napisanego wspólnie z Nostalgią (dzięki wielkie za pomoc!), betowane tradycyjnie już przez Franię (Tb też dziękuję). Zastanawiałam się nad tytułem, ostatecznie zdecydowałyśmy się na "Tyle serc, złamanych". Jeżeli sądzicie, że jakiś tytuł lepiej by pasował to piszcie propozycje w komentarzach ;) A teraz zapraszam do czytania!!!

14 lutego. Dla większości ludzi to szczęśliwy, przepełniony miłością dzień. Dla mnie jednak to od dwóch lat najgorsze 24 godziny w ciągu całego roku. Wstaje rano, ubieram się, nie jem śniadania. Jednym zdaniem - rozpoczynam swój comiesięczny rytuał. Chcę jak najszybciej tam dotrzeć. W drodze do drzwi omijam nasze wspólne zdjęcia, jednak nie mam siły, by na nie patrzeć. Zakładam kurtkę i wychodzę. Idąc, po drodze wchodzę do małego sklepiku. Kupuję kwiaty i znicz.
Podchodzę do wielkiej bramy. Przechodzę przez nią mimo przygniatającego bólu. Podążam znajomymi alejkami. Zaczyna mżyć. Docieram w końcu na miejsce. Siadając na ławce przy grobie, przypominam sobie jak się poznaliśmy. Nigdy nie pomyślałbym, że nasze przypadkowe spotkanie okaże się być początkiem niezwykłego uczucia. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj…
    Klara, moja narzeczona zaprosiła mnie na Walentynowy kolację do naszej ulubionej restauracji. Byłem zaskoczony, gdyż nigdy tego nie robiła. Przez cały posiłek miałem przeczucie, że chce powiedzieć mi coś ważnego. Kiedy zamówiliśmy deser w końcu to z siebie wykrztusiła. Powiedziała, przepraszającym tonem, że nie może ze mną być. Najbardziej zaskoczył mnie fakt, że postanowiła oddać swe życie w ręce Boga. Zobaczywszy moją minę i zaszklone oczy, nie zrobiła nic. Jedyne na co było ją stać, to wyjście bez słowa i zostawienie mnie zupełnie samego. Nie mogłem uwierzyć, że miłość mojego życia (jak wtedy o niej myślałem) postanowiła mnie opuścić. Siedziałem tak, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Do dziś nie jestem pewny ile czasu to trwało.
Nagle poczułem na mym ramieniu czyjąś dłoń oraz usłyszałem wesoły, ciepły głos mówiący: ,,Nie martw się! Jak nie ta to inna”. Zdezorientowany odwróciłem się. Zobaczyłem przed sobą młodego mężczyznę. Miał może 22 lata. Uśmiechał się promiennie. Pierwsze co przykuło moją uwagę to jego jasnobłękitne oczy, w których widniały iskierki radości. Zapytał, czy może sie dosiąść. Powiedział mi, że i on został rzucony kilka dni wcześniej. Po długiej rozmowie umówiliśmy się na następny dzień. Piwo było dobrym rozwiązaniem. Przez kilka następnych tygodni Dawid był dla mnie jedynym oparciem. Nawet nie zauważyłem, kiedy stał się dla mnie kimś ważnym. Wszystko układało się dobrze do momentu, aż mnie nie pocałował. Zaraz potem przeprosił mnie i szybko odszedł. Po tym incydencie unikał mnie ponad tydzień. W końcu wpadliśmy na siebie koło kina. Zaprosiłem go na kawę, a on po chwili namysłu zgodził się.
Na samym początku było dość niezręcznie. Nie do końca wiedziałem jak rozpocząć rozmowę. Dokładnie jednak wiedziałem, co chciałem powiedzieć, ale nie umiałem ubrać tego w słowa. Dawid odezwał się jako pierwszy nieco zmienionym głosem: „Nie chciałem, żeby to się wydarzyło. Wolałbym gdybyśmy o tym zapomnieli”. Jednak ja nie chciałem zapomnieć. Nie umiałem. Po tym pocałunku zacząłem inaczej patrzeć na niego. Każdego dnia biłem się ze swoimi myślami. Nie mogłem zrozumieć jak mogę myśleć o innym facecie w taki sposób, jak myślałem o Klarze. Postanowiłem odpuścić ten temat. Chciałem, żeby sprawy potoczyły się w swoim tempie. Wbrew oczekiwaniom nie musiałem długo czekać. Kilka dni później postanowiliśmy obejrzeć mecz i wypić jakieś piwko, a nowy telewizor, który kupiłem był na to idealną okazją. Właśnie tego wieczoru zrozumieliśmy, że oboje znaczymy dla siebie o wiele więcej niż zwykli przyjaciele. Od tego momentu, kolejne lata były najlepszymi w moim życiu. Oczywiście nie było idealnie, ale najważniejsze było to, że blisko mnie była osobę, która mnie kocha, i którą kocham ja.
       Nasza sielanka nie trwała długo. Podczas wyjazdu w góry Dawid zaczął się źle czuć. Jego stan pogorszył się na tyle, że musiałem zabrać go do szpitala. Tam okazało się że ma raka mózgu. Lekarz powiedział, że został mu jedynie miesiąc życia. Nie byłem na to przygotowany. Zresztą żaden z nas nie był. Zaproponował on, żebym zabrał Dawida do domu. Tak też zrobiłem. Cały ten czas staraliśmy się, by żyć normalnie, bez względu na to, co na nas czeka. Kochałem go, a to sprawiało, że bolała mnie świadomość upływającego czasu. Pewnego dnia, gdy wróciłem z zakupów, widziałem jak siedział w bujanym fotelu na werandzie opatulony kocami. Wyglądał tak spokojnie. Nie chciałem mu przeszkadzać, dlatego wszedłem po cichu do domu. Później zaczęło się ściemniać, więc poszedłem do niego, by zabrać go do łóżka. Nachyliłem się nad nim i powiedziałem, że czas już iść. Nie doczekałem się jednak odpowiedzi...
Umarł, a ja zostałem sam. Możecie mówić, że czas goi rany. Nie zgodzę się z tym. Według mnie przyzwyczaja on jedynie do bólu. Teraz siedzę tu, nad jego grobem. Wydaje mi się, że nie umiem już płakać. Często myślę, że bez niego rzeczy straciły jakikolwiek sens. A ja zamiast żyć, tylko egzystuję...

wtorek, 11 lutego 2014

Opowiadanie o kuzynach cz.14

Ymm... już jest :) z małym poślizgiem, ale jest ;) nie przedłużając, zapraszam do czytania ( i komentowania) ;)


Damian
Andrzej musiał nas gorączkowo wyczekiwać ,bo gdy tylko podeszliśmy do drzwi to od razu się otworzyły. Nie musieliśmy nawet pukać. W progu przywitał nas uśmiechnięty od ucha do ucha chłopak. Co prawda nie dało się nie zauważyć, że jego mina zrzedła na widok Piotrka, ale postanowiłem to zignorować.
Kiedy już pozbyliśmy się kurtek i butów, udaliśmy się do kuchni. Okazało się, że mama naszego gospodarza miała nocny dyżur w miejscowym szpitalu. Mieliśmy cały dom dla siebie. Razem z kuzynem usiadłem przy kuchennym stole a Andrzej nastawił wodę na herbatę, po czym do nas dołączył. Podczas gdy we dwójkę rozmawialiśmy "o wszystkim i o niczym", Piotrek pisał zaciekle SMS-y, nie zwracając na nas najmniejszej uwagi.
Naszą rozmowę przerwał gwizdek czajnika. Z parującymi kubkami poszliśmy do salonu, by wybrać filmy na dzisiejszy wieczór. Gdy tylko zobaczyłem kolekcję horrorów opartych na podstawie powieści Stephana Kinga oniemiałem, to od razu zarządziłem, że oglądamy "Carrie", "Worek kości" i "Miasteczko Salem". Byłem tak zaaferowany, że nie spostrzegłem przerażonej miny Andrzeja. Kiedy odwróciłem się do chłopaków, aby zapytać o zdanie, Piotrek z błyskiem w oku przytaknął na ten pomysł.
- No dobra...- zaczął mówić Andrzej. Jego niepewna mina poniekąd mnie zaskoczyła.
-Ale...? - Było ewidentnie widać, że coś było nie w porządku.
- Alee... - Na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek. - W zamian siedzisz koło mnie i śpisz ze mną. Będziesz mnie pilnował przed Barlowem*- tu zrobił pauzę, po czym dodał. - Mama przygotowała wam pokój gościnny, ale mam nadzieję, że to nie będzie dla ciebie problem, co?
- Oczywiście, że nie! - Widząc wyzwanie w jego oczach musiałem się zgodzić. - Pff... no kto by pomyślał, że będziesz się bał horrorów, jak jakiś pięciolatek.
- Wcale się nie boję! - Wykrzyknął i wydął swoje ponętne usta. Wychodząc do kuchni zrobić popcorn, rzucił jedynie przez ramie prośbę, byśmy w tym czasie przygotowali DVD i filmy.
(Chwila!! Czy ja pomyślałem o ustach mojego przyjaciela, że są "ponętne"?! )
Na krótką chwilę zatonąłem w myślach. Nim spostrzegłem, Piotrek przygotował sprzęt, a Andrzej przyniósł przekąski i napoje. Nie myśląc wiele usiadłem w rogu kanapy. Gospodarz popatrzył na mojego kuzyna wilkiem, gdy ten zaczął się zbliżać do sofy i "uprzejmie" poprosił go zaciągnięcie zasłon, podczas gdy sam wskoczył na miejsce obok mnie. Piotrek był zmuszony usiąść w przeciwległym rogu kanapy.
Zaczęliśmy oglądać...
***
Dobra, przyznaję. To był zły pomysł. Przez jakiś czas myślałem, że Andrzej tylko udaje, że się boi, ale kiedy się prawie popłakał, wiedziałem, że jednak nie. Po jakimś czasie jego drobne ciało było przyciśnięte do mnie tak bardzo, że oparcie mebla niemiłosiernie wbijało mi się w bok. Było mi głupio, że "zmusiłem" go do oglądania tych filmów. Piotrek, musiał mieć z filmu i z nas niezły ubaw, bo co chwilę wybuchał śmiechem.
W połowie trzeciego filmu, postanowiłem, że już dość z tym. Zauważyłem, że kuzyn przysypia, a przyjaciel prawie wdrapał mi się na kolana (co było dość rozpraszające). Z roztargnieniem wyłączyłem odtwarzacz.
- Ej! Idziemy spać, co? - Odciągnąłem od siebie Andrzeja i szturchnąłem Piotrka, który zasnął.
- No dobra – ziewnął, po czym skierował spojrzenie na blondyna. - To gdzie my mamy spać??
- My?- Zapytał chłopak.
- No w sensie, że ja i Damian.
- Przecież Damian śpi ze mną, obiecał mi - po czym zrobił niewinną minę i uśmiechnął się do mnie jakby czekając na potwierdzenie. Piotrek zmierzył go nieodgadnionym wzrokiem.
- No tak. Rzeczywiście - poczułem się trochę zakłopotany. Po części tym, że o tym zapomniałem, a po części tym, że kuzyn musi spać sam w pokoju w obcym domu.
- To chodźcie na górę.- Mały (bo rzeczywiście Andrzej był dużo niższy od nas) zaczął ciągnąć mnie za rękę w stronę schodów. Piotrek powlókł się za nami z naburmuszoną miną.
***
Po dotarciu na górę i pokazaniu Piotrkowi pokoju gościnnego, poszliśmy do sypialni Andrzeja. Już na wejściu zauważyłem jednoosobowe łóżko.
- Stary, masz drugą poduszkę i kołdrę?- Postanowiłem spać na ziemi. Nie powinienem mu przecież zajmować łóżka.
- Po co ci?- Zapytał, z kpiną w głosie. - Chyba nie zamierzasz spać na ziemi. Wskakuj na łóżko, zmieścimy się. A poza tym obiecałeś, że śpisz ze mną - mówiąc ostatnie zdanie, mrugnął do mnie.
- Niech ci będzie – odpowiedziałem rzucając się na łóżko. Nie chciałem się kłócić. Byłem zmęczony, okropnie zmęczony.
- Masz zamiar spać w ciuchach? - Sam zaczął się rozbierać, aż został w samych bokserkach i czekał na mój ruch. Poddałem się i też się rozebrałem.
Ledwo usiadłem na łóżku, jego ręce wciągnęły mnie pod kołdrę i objęły mnie. Nie powiem, że poczułem się komfortowo, ale było przyjemnie czuć ciepło drugiej osoby obok. Andrzej wyłączył lampkę nocna i w pokoju zapanowała ciemność. Ze względu na wymiary łóżka, blondyn prawie na mnie leżał. Nagle poczułem, że jego wilgotne wargi dotykają mojej szyi. Pomimo chwilowego przerażenia, postanowiłem oddać się chwili, nie myśląc o jutrze.
Objąłem go ramieniem zmieniając naszą pozycję. Podniosłem się i oparłem o wezgłowie łóżka, a przyjaciela podciągnąłem tak, że okrakiem usiadł mi na udach, przyciskając swoje krocze do mojego. Nagły dreszcz podniecenia wstrząsnął moim ciałem. Zaczęliśmy zachłannie się całować. Jego ręce wsunęły się w moje włosy, by pogłębić pocałunek. Zsunąłem swoje ręce z pleców na jego pośladki, lekko je ugniatając.
Kiedy w końcu daliśmy sobie kilka sekund na zaczerpnięcie oddechu...


piątek, 31 stycznia 2014

Powroty.

Witam. Muszę stwierdzić, że osiwiałam , kiedy tylko zobaczyłam datę ostatniego wpisu. Ten czas mi zleciał bardzo szybko. Czuję się jakbym była przeniesiona w czasie. Przez czas mojej nie obecności nie napisałam ani jednego zdania nowego rozdziału. Miałam blokadę, Ci którzy sami piszą pewnie wiedzą o co mi chodzi. To był ciężki okres. Przepraszam wszystkich za tak długą przerwę. Mam nadzieję, że znajdą się osoby, które jeszcze czytają i są choć trochę ciekawe dalszych części opowiadań.Tak więc... Jako, że zaczęły się ferie, mam w planach coś sensownego napisać. Myślę, że w przeciągu tygodnia dodam coś nowego.Jeszcze raz przepraszam za moją nieobecność.PozdrawiamLuthine

czwartek, 14 listopada 2013

Witam! Przykro mi bardzo, ale jestem zmuszona zawiesić bloga. Na szczęście maksymalnie do mikołajek. Mam za dużo do roboty. Wolontariat, szkoła, dom... Sami rozumiecie. Tak więc do poczytania ;P
Pozdrawiam Agnes Luthine

niedziela, 10 listopada 2013

One shot nr 3 "W kantorku" - Dla Eff

Shocik specjalnie dla Eff z okazji jej 18-nastych urodzin. Jeszcze raz życzę ci kochana wszystkiego najlepszego :D Opowiadanie betowała Frania, za co bardzo jej dziękuję.
Zastanawiam się nad otworzeniem drugiego bloga, specjalnie na one shoty, ale nie wiem, czy to do końca dobry pomysł. Wyraźcie swoje opinie na ten temat :D no i komentujcie, bo z tym to słabiutko jest. A teraz zapraszam do czytania ^_^

Wszystko zaczęło się pewnego popołudnia, kiedy to dostaliśmy karę za bójkę od dyrektora naszej szkoły. Nasz szlaban miał odbyć się następnego dnia po zajęciach. Polegał on na wspólnym posprzątaniu kantorka sali geograficznej razem z moim "wrogiem" - Igorem. To właśnie z nim się pobiłem.
Zaraz po zakończeniu ostatniej lekcji, nauczycielka od geografii zaprowadziła nas do dość obskurnego pomieszczenia, w którym piętrzyły się stosy atlasów, globusów, śmieci, map i ... śmieci. Profesorka była zadowolona, że ktoś wyręczy ją z tego żmudnego zajęcia. Kazała nam wszystko poukładać i posortować, a sama gdzieś poszła informując nas tylko, że wróci za półtorej godziny. Gdy tylko zniknęła z naszego pola widzenia, od razu zabraliśmy się za porządki. Nie odzywaliśmy się do siebie, zabierając się za pracę w przeciwnych kątach pomieszczenia. W pewnym momencie Igor przestał sprzątać. Poczułem na sobie jego palący wzrok. Nie przestałem jednak układać atlasów leżących przede mną, starając się równocześnie nie zwracać na niego uwagi.
Podszedł do mnie po cichu, po czym gwałtownie szarpnął moje ramię. Na początku pomyślałem, że znowu będziemy się bić, jednak poczułem jego mokre pocałunki na mojej szyi. Pchnął mnie na ścianę, po czym zaatakował moje usta. Jego wargi były twarde i natarczywe. Daliśmy się ponieść tańcu naszych języków. Nie byłem w stanie racjonalnie myśleć. Kiedy naparł na mnie jeszcze bardziej, nasze biodra się spotkały i wtedy poczułem jego twardą erekcję. Instynktownie zaczęliśmy się o siebie ocierać. Co raz bardziej przeszkadzały nam dzielące nas ubrania. Mój "wróg" zdjął ze mnie koszulkę. Leniwie wyznaczył językiem wilgotną ścieżkę prowadzącą do paska moich spodni, okrążając i zagłębiając się kilkakrotnie w pępku. Kilka minut później pozbył się moich spodni. Długo nie pozostałem mu dłużny. Trzęsącymi się rękoma ściągnąłem z niego koszulę, następnie rozpinając i uwalniając go ze spodni. Nie myśląc wiele wsadziłem mu dłoń do bokserek. Chwyciłem jego penisa, niepewnie przesuwając palcami po jego długości. Nigdy nie byłem z żadną dziewczyną, a co dopiero chłopakiem, więc nie bardzo wiedziałem, jak się zachować i co robić dalej.
Nagle, co było dla mnie zupełnym zaskoczeniem, Igor opadł przede mną na kolana i zachłannie zaczął ssać mój członek, doprowadzając mnie na skraj rozkoszy. Niepewnie chwyciłem go za włosy, starając się przyspieszyć ruchy jego głowy, gdyż chciałem i potrzebowałem coraz więcej i więcej. Uczucie jego języka na moim penisie było niewiarygodne. Nigdy nie czułem czegoś takiego. Nie trwało długo, aż doszedłem. To był mój pierwszy orgazm, spowodowany kontaktem fizycznym z kimkolwiek, a nie moją ręką. Zadowolony łapczywie łapałem powietrze. Igor wstał i obdarzył mnie krzywy uśmiechem.
Wszystko zdawało się być takie nierealne. Kiedy choć trochę ochłonąłem "mój – wróg – który – właśnie - mi -obciągnął" zaczął pieścić moje sutki, wkładając swoje dwa palce do moich ust. Automatycznie zacząłem je lizać i ssać, starając się go naśladować.
Rozpływałem się, gdy Igor podgryzał i obejmował wargami jeden z moich sutków, a drugi pocierał opuszkami palców. Po kilku minutach, albo kilkunastu wyciągnął swoje palce z moich ust i poczułem ich wilgotny dotyk właśnie "tam" na dole. Wystraszyłem się. Zapomniałem o doznanej niedawno rozkoszy. W momencie, kiedy zauważył, że coś jest nie tak, zaczął zachrypniętym głosem szeptać mi na ucho, że będzie dobrze, żebym się nie bał i mu zaufał. To było na prawdę dziwne, jednak dzięki temu trochę się rozluźniłem. Co innego mogłem zrobić, jak mu nie uwierzyć.
Jego środkowy palec wślizgnął się we mnie, jednak nie poczułem dyskomfortu. Gorzej było z drugim i trzecim palcem. Bolało jak cholera. Jednak po jakimś czasie ból został zastąpiony przez przyjemność, gdy podczas rozciągania mnie trafił na mój "magiczny punkt". Zanim się zorientowałem, to sam nabijałem się na jego rękę, prosząc o więcej. W momencie, gdy jego palce opuściły moje wnętrze, wydałem z siebie jęk niezadowolenia. Igor jednak zagłuszył go żarliwym pocałunkiem. Wtedy też, na moje wejście naparło coś gładkiego i o wiele większego niż palce, a ja próbowałem się jak najbardziej rozluźnić, żeby go nie rozczarować. Jednym zdecydowanym pchnięciem wypełnił mnie całkowicie. Był duży. Bardzo. Przez moment znieruchomieliśmy, dając mi czas na przyzwyczajenie się. W końcu dałem mu znak, że może się poruszyć. Na początku pchnięcia były delikatne i równomierne. Nie czułem już nic, poza rozkoszą i pożądaniem. Jednak po czasie Igor zwiększył tępo pchnięć tak, że musiałem oprzeć się o ścianę, by  uchronić się przed upadkiem. Poruszając się w szaleńczym rytmie pojękiwaliśmy na zmianę. Znaczy się Igor pojękiwał, bo ja chyba krzyczałem. Przynajmniej tak wnioskuję z bolącego mnie później gardła. Nie mam pojęcie ile to trwało. Nic nie liczyło  się dla nas poza tym kantorkiem. Równie dobrze świat mógłby przestać istnieć, a my byśmy tego nie zauważyli. Nie byłem w stanie sobie nawet przypomnieć, dlaczego tak się nienawidziliśmy. Nagle porwała mnie fala orgazmu, dużo silniejszego niż poprzedni. Jedyne co zarejestrowałem to dochodzący we mnie Igor i to jak opadaliśmy w kurzu na stertę starych map.
Nagle zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Oznaczało to również, że za chwilę wróci nauczycielka. Szybko wytarliśmy sie znalezionymi papierami, które wrzuciliśmy do kosza. Ubraliśmy się w pośpiechu, nie chcąc być przyłapanymi w jednoznacznej sytuacji. W pokoju panowała niezręczna cisza, tak różna od tego, gdy pomieszczenie było wypełnione naszymi jękami. A było to dopiero przed kilkoma minutami. Po chwili Profesorka przyszła, machnęła ręką na jeszcze większy nieporządek niż był wcześniej i wypuściła nas do domów.
W ciągu następnych tygodni spotkaliśmy się jeszcze kilka razy. Zawsze w podobny sposób. Dochodziło nawet do tego, że pozorowaliśmy bójki, tylko po to, by dostać karę i jeszcze raz zastać zamkniętymi w kantorku. Nie mogę powiedzieć, że przez ten czas zostaliśmy przyjaciółmi, czy chociażby kolegami. Jednak między nami wytworzyła się jakaś specyficzna więź, niepozwalająca być długo z dala od siebie. Trwa to po dziś dzień. Od tamtego wydarzenia w kantorku minęło już dwa lata, a my dalej się spotykamy, ale w trochę inny sposób. Już nie jesteśmy wrogami ani kolegami. Przyjaciółmi też nie. Po prostu jesteśmy w sobie zakochani.

sobota, 2 listopada 2013

One-shot nr 2 - Dla Yuuki. ;)

Z biegu :D Yuuki. chciała coś extra, więc proszę bardzo ;P Nie sprawdzane przez nikogo, mogą być duże ilości błędów wszelkiego rodzaju. Ale co mi tam ;) To jest coś innego (tak mi się wydaje)
 Mam nadzieję, że się spodoba ^_^ Zapraszam do czytania !


Cześć, jestem Olga. W tym momencie mam 23 lata, jestem studentką. Wiele razy zbierałam się oby komuś opowiedzieć tę historię. Jednak chyba nikt by mi nie uwierzył. To było trochę dziwne i zakręcone. Jako, że nie mam komu tego opowiedzieć, pozostajesz mi ty- drogi pamiętniku. Wiem, że to trochę dziwne... Pisanie pamiętnika w tym wieku. No ale, trudno. No ale przejdźmy do meritum. Ta historia będzie dotyczyła mojego brata bliźniaka (tak, tak mam bliźniaka, jest cholernie upierdliwy w wgl... wyglądamy jak dwie krople wody- no prawie). Hmmm.. To zacznę od początku. W tym celu musimy się przenieść jakieś  sześć lat wstecz. Gotowi??
Pierwsze dwa tygodnie roku szkolnego minęły bardzo szybko. Andrzej (braciszek) jak wariat uparł się, aby w tym roku uczestniczyć w kole teatralnym naszej szkoły. Zawsze go podziwiałam. Był (jeżeli chodzi o osobowość) moim totalnym przeciwieństwem. Rozgadany, pewny siebie, szalony. Jednym słowem wariat. Co chwilę wdawał się jakieś nowe związki  kończące się po max miesiącu. JA zawsze byłam tą bardziej opanowaną i stałą w uczuciach.  
24.września, pamiętam jakby to było dziś, do naszej klasy przyszedł "nowy" uczeń. Dlaczego nowy w cudzysłowie?? Wcale nie był taki nowy, po prostu musiał sobie zrobić roczną przerwę ze względów zdrowotnych, więc był od nas rok starszy. 
Był niski, no jak na chłopaka w jego wieku, bo co to jest 170 centymetrów wzrostu??  Miał ciemne włosy , piwne oczy. Był cholernie przystojny. Wydawał się być sympatyczny już na pierwszy rzut oka.
Po przedstawieniu się całej klasie Jacek usiadł w ławce razem ze mną i Andrzejem. Od tego momentu szybko się zaprzyjaźniliśmy. Po jakimś czasie Jacek zaprosił mnie do kina - na randkę. Spotykaliśmy się jakieś dwa miesiące, jednak nie byliśmy oficjalnie razem. Przez ten czas Andrzej zmieniał dziewczyny chyba cztery razy. Do dzisiaj tego nie mogę zrozumieć, jak tak można? Dodatkowo Przestaliśmy się trzymać całą trójką, jak mój braciszek poznał Ilonę. Lubiłam ją, serio. Jednak "mój chłopak"(?) już nie. Od naszej zbiorowej randce (czyli Ja-Jacek, Andrzej- Ilona) chłopaki zaczęli się kłucić. Sprzeczki trwały przez jakieś trzy tygodnie. W końcu przestali się do siebie w ogóle odzywać. Już wtedy zaczęłam zauważać, jak na siebie patrzą. W sumie Jacek, nie traktował mnie jak dziewczyny, raczej jak przyjaciółkę. Jako, że od zawsze byłam typem obserwatora i lubiłam wysnuwać różne dziwne i pokręcone teorie, stwierdziłam, że  mój przyjaciel jest zakochany w moim bliźniaku, a ze mną jest dla tego, że nie zdaje sobie z tego sprawy, a po za tym, jestem przecież strasznie podobna do brata. Nie chciałam już "chodzić" z Jackiem. Tym bardziej, że niedawno odezwał się do mnie chłopak, którego poznałam w wakacje nad morzem.
Jak już wspominałam (albo i nie) kocham intrygi. Postanowiłam tych dwóch uparciuchów jakoś do siebie zbliżyć. Niecnie wykorzystałam fakt, że Ilona zerwała z moim bratem (a to heca- zupełnie się tego nie spodziewałam xD). Tak więc zaprosiłam ich oboje do kina, nie mówiąc im, że będą oboje. Sama w kinie się nie pojawiłam, no przynajmniej nie jako "ja". Chłopakom było szkoda biletów, doskonale wiedziałam, że oboje chcą iść na ten film. Poszli razem do tego kina, a ja ich śledziłam. Wątpię czy zapamiętali cokolwiek z seansu. Cały czas gadali i "niby przypadkiem" się dotykali. Było widać, że bardzo się za sobą stęsknili.
Po tygodniu po ich pogodzeniu się podpuściłam ich, aby umówili się na męski wieczór. Dzień wcześniej umyślnie dałam oficjalnego kosza Jackowi. Tak więc, w piątek wieczór przyszli do naszego salonu, z zgrzewką piwa, przekąskami (czytaj chipsy i inne gówna). Oczywiście na ten wieczór też miałam zaplanowane małe co nieco (młahahaha- do dzisiaj mam z tego radochę). Więc, późnym wieczorem, jak byli już trochę podchmieleni podrzuciłam im film o gejach. Był to chyba "Shelter". Aczkolwiek nie wierzyłam, ze obejrzą całą ekranizację. Musieli być bardziej spici, niż mi się wydawało. Później rozmawiali, dłuuugo rozmawiali. Nie mogłam wszystkiego podsłuchać (ku mojemu ubolewaniu), jednak do moich uszu dobiegały sporadycznie słowa takie jak; facet, gej, przystojny, dziewczyny. Po tym można  się jedynie domyślać co tyło tematem tej paplaniny.
Wiedziałam, że usnęli w salonie na kanapie, więc kiedy rano szłam im zrobić śniadanie (niech znają łaskę pani) nie zdziwiłam się słysząc ciche pochrapywanie. Po zrobieniu tostów, postanowiłam zrobić im pobudkę. Weszłam do pokoju i prawie zabiłam się na stoliku kiedy zobaczyłam ich splątane ze sobą ciała (ps. byli ubrani). Nie budziłam ich. A wewnątrz miałam nadzieję, że resztę to oni już ogarną sami.
Tego samego dnia poszli do kina. Wracając do domu widziałam przez okno jak trzymają się za ręce. W progu pocałowali się na pożegnanie. Tak bardzo chciałam ich na tym przyłapać, że wpadłam na korytarz niby przypadkiem. Oni szybko odsunęli się od siebie, a ja udawałam, że nic nie widziałam. Zaprosiłam Jacka na herbatę. Z lekkim wahaniem przyjął zaproszenie. Po wypitej herbacie poszliśmy oglądać film. Chcąc, ich jakoś zmotywować do przyznania się przed mną, że ze sobą kręcą, włączyłam (znowu mój geniusz) film o gejach :D. "Niestety" zawstydziłam ich tym i pod jakąś marną wymówką uciekli do pokoju Andrzeja. Po jakimś czasie zdecydowałam się stanowczo pogłośnić telewizor, ponieważ z góry zaczęły nadchodzić "dziwne" gardłowe odgłosy, głuche stukanie i głośne jęki. 
I co by tu teraz. A no tak! W tym momencie ta dwójka durni nadal jest ze sobą i mnie denerwują. Nic nie wiedzą o moim udziale w ich związku. Jednak pora (tak mi się wydaje), aby się dowiedzieli. Właśnie przyszli do mojego i mojego narzeczonego (tak, to ten chłopak z wakacji) mieszkania na kolacje. Zastanawiam się tylko czy im to przeczytać na głos, czy zostawić to, żeby sami sobie zobaczyli. Ale chyba będę miała większą frajdę czytając to...

czwartek, 31 października 2013

Opowiadanie o kuzynach cz.13

Ups... Miało być w poniedziałek ,ale tak zeszło. Nauczyciele wpadli w szał sprawdzianów. Opowiadanie betowała Frania. Pozdrawiam wszystkich czytelników, chociaż nie wiem czy ktokolwiek czyta tego bloga. Miłego czytania :)


Damian-narracja
Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się zbyt ciekawie, jednak po spotkaniu z Andrzejem humor znacznie mi się poprawił. Nie spodziewałem się tego, że spotkam go ponownie, a tym bardziej, iż wpadnę na niego w Polsce. mimo tego, że nie widzieliśmy się kupę lat, poznałem go od razu. Tak byłem zajęty myślami o moim przyjacielu z dzieciństwa, że zapomniałem o Piotrku i jego fochach.
Jeszcze przed obiadem zadzwoniłem do Andrzeja i umówiliśmy się na nocny maraton filmowy. Podczas rozmowy nie wspominaliśmy nic o moim kuzynie, ale to chyba oczywiste, że przyjdzie za mną skoro razem tu przyjechaliśmy. Seans zaplanowaliśmy na dzień następny. Każdy z nas miał wybrać po dwa filmy. Późnym wieczorem postanowiłem pójść powiedzieć Piotrkowi o moim planie. Kiedy wszedłem do jego pokoju, zorientowałem się, że nikogo nie ma w środku. Przekonany, że kuzyn bierze kąpiel usiadłem na jego łóżku i czekałem. Czekałem, czekałem... i czekałem...
-Damian?! Wstawaj, co ty tu robisz? Pokoje chyba pomyliłeś.- Otworzyłem oczy i zorientowałem się, że musiałam zasnąć. Przed mną stał Piotrek TYLKO z ręcznikiem owiniętym nisko na jego biodrach. Szybko odwróciłem wzrok.
-Ymmm... Wybacz...- po tych słowach od razu wyszedłem z pomieszczenia szukając azylu w swojej sypialni. Było mi głupio. Zmęczony dniem szybko zasnąłem nie myśląc już więcej o dzisiejszych zdarzeniach.
Obudziłem się wczesnym rankiem. Z dołu dobiegały dźwięki porannej krzątaniny. Rozbudzony i zaciekawiony zszedłem po schodach, aby sprawdzić kto był tego sprawcą. W kuchni spotkałem Babcię. Gdy tylko Staruszka zauważyła moją obecność, poprosiła mnie, żebym poszedł do sklepu. Szybko się ubrałem, zaglądając jeszcze przed wyjściem do pokoju kuzyna, żeby sprawdzić czy aby już nie śpi.
Po moim powrocie z ciepłymi bułkami zastałem w kuchni tylko Piotrka z kubkiem kawy w rękach, siedzącego na dużym parapecie. Jego nieobecny wzrok był skierowany gdzieś w przestrzeń za oknem.
- Umm... Cześć. Gdzie jest Babcia?
- ... - odpowiedziała mi tylko cisza. Podszedłem bliżej i lekko szarpnąłem jego ramię. - Ej! Piotrek! Gdzie jest Babcia?
- O, Cześć... - nie wyglądało na to, żeby był jakoś specjalnie zaskoczony. - Babcia jest w spiżarni - po tych słowach Staruszka weszła do kuchni. Zajęliśmy sie przygotowaniem śniadania. Gdy już zjedliśmy jajecznicę, rozsiedliśmy się wygodnie za stołem popijając truskawkową herbatą. Właśnie wtedy rozmowę rozpoczął Piotrek:
- Po co przyszedłeś do mnie wczoraj wieczorem?- zapytał, a ja sobie przypomniałem o planach na dzisiejszy wieczór.
- Oh. Dzięki, że mi przypomniałeś! - kuzyn zrobił zdezorientowaną minę. - Babciu, dzisiaj nas nie będzie, bo idziemy na noc oglądać filmy – Piotr zakrztusił się herbatą.
- O, a do kogo? - Babcia uśmiechnęła się lekko.
- Do Andrzeja - Babcia skwitowała to jedynie uśmiechem, a Piotrek nic nie powiedział. Jednak z jego miny można było wywnioskować, że nie jest zbyt zachwycony.
Kiedy poszliśmy już na górę dokończyć rozpakowywanie naszych rzeczy...
- A skąd wiesz, że mi się chce iść na filmy do tego całego Andrzeja?- rzucił do mnie napastliwym tonem.
- Wiesz on nalegał, żebyśmy się dziś wszyscy spotkali - nie wspomniałem mu o tym, że nic nie mówiliśmy o jego obecności. - Więc zaproponowałem wspólne oglądanie filmów. Oh, no daj spokój! Jak chcesz to możesz zostać. Sam pójdę – Podczas, gdy wypowiadałem ostatnie zdanie jego twarz nabrała gniewny wyraz.
- Niech będzie... pójdę – choć widać było, że zrobił to niechętnie, zacząłem się zastanawiać jak ta nasza impreza będzie wyglądała. Andrzej z Piotrkiem ledwo się poznali, a dało się zauważyć ich wzajemną niechęć. Nie wiedziałem o co może im chodzić.
Reszta dnia minęła nam raczej nudno. Pomogliśmy trochę Babci w porządkach, odśnieżyliśmy chodnik... Podczas pracy nie odzywaliśmy się do siebie prawie wcale. W końcu nastał długo wyczekiwany wieczór. Za pół godziny mieliśmy wychodzić do Andrzeja. W głowie cały czas miałem słowa usłyszane od niego poprzedniego dnia: "Jaki się umm... seksowny zrobiłeś". Dalej, na samo tylko ich wspomnienie tego robie się czerwony, aż uszy mnie pieką. To było dziwne. Nie spodziewałem się po nim czegoś takiego. Jeszcze ten jego zniżony, wibrujący głos oraz ciepły oddech na moim karku. W pewien sposób nie dawało mi to spokoju. 
Nieświadomie zacząłem się ubierać, dbając o to, żeby wyglądać jak najlepiej. W końcu zniecierpliwiony Piotrek wpadł do pokoju i zdenerwowany zapytał, czy długo ma jeszcze czekać. Nie dało się nie zaważyć, że cały dzień był na zmianę albo przybity, albo zły. Winę za jego humorki złożyłem na Pawła. Sam już nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć.
W końcu dotarliśmy pod mały domek w którym mieszkał mój przyjaciel.