czwartek, 14 listopada 2013

Witam! Przykro mi bardzo, ale jestem zmuszona zawiesić bloga. Na szczęście maksymalnie do mikołajek. Mam za dużo do roboty. Wolontariat, szkoła, dom... Sami rozumiecie. Tak więc do poczytania ;P
Pozdrawiam Agnes Luthine

niedziela, 10 listopada 2013

One shot nr 3 "W kantorku" - Dla Eff

Shocik specjalnie dla Eff z okazji jej 18-nastych urodzin. Jeszcze raz życzę ci kochana wszystkiego najlepszego :D Opowiadanie betowała Frania, za co bardzo jej dziękuję.
Zastanawiam się nad otworzeniem drugiego bloga, specjalnie na one shoty, ale nie wiem, czy to do końca dobry pomysł. Wyraźcie swoje opinie na ten temat :D no i komentujcie, bo z tym to słabiutko jest. A teraz zapraszam do czytania ^_^

Wszystko zaczęło się pewnego popołudnia, kiedy to dostaliśmy karę za bójkę od dyrektora naszej szkoły. Nasz szlaban miał odbyć się następnego dnia po zajęciach. Polegał on na wspólnym posprzątaniu kantorka sali geograficznej razem z moim "wrogiem" - Igorem. To właśnie z nim się pobiłem.
Zaraz po zakończeniu ostatniej lekcji, nauczycielka od geografii zaprowadziła nas do dość obskurnego pomieszczenia, w którym piętrzyły się stosy atlasów, globusów, śmieci, map i ... śmieci. Profesorka była zadowolona, że ktoś wyręczy ją z tego żmudnego zajęcia. Kazała nam wszystko poukładać i posortować, a sama gdzieś poszła informując nas tylko, że wróci za półtorej godziny. Gdy tylko zniknęła z naszego pola widzenia, od razu zabraliśmy się za porządki. Nie odzywaliśmy się do siebie, zabierając się za pracę w przeciwnych kątach pomieszczenia. W pewnym momencie Igor przestał sprzątać. Poczułem na sobie jego palący wzrok. Nie przestałem jednak układać atlasów leżących przede mną, starając się równocześnie nie zwracać na niego uwagi.
Podszedł do mnie po cichu, po czym gwałtownie szarpnął moje ramię. Na początku pomyślałem, że znowu będziemy się bić, jednak poczułem jego mokre pocałunki na mojej szyi. Pchnął mnie na ścianę, po czym zaatakował moje usta. Jego wargi były twarde i natarczywe. Daliśmy się ponieść tańcu naszych języków. Nie byłem w stanie racjonalnie myśleć. Kiedy naparł na mnie jeszcze bardziej, nasze biodra się spotkały i wtedy poczułem jego twardą erekcję. Instynktownie zaczęliśmy się o siebie ocierać. Co raz bardziej przeszkadzały nam dzielące nas ubrania. Mój "wróg" zdjął ze mnie koszulkę. Leniwie wyznaczył językiem wilgotną ścieżkę prowadzącą do paska moich spodni, okrążając i zagłębiając się kilkakrotnie w pępku. Kilka minut później pozbył się moich spodni. Długo nie pozostałem mu dłużny. Trzęsącymi się rękoma ściągnąłem z niego koszulę, następnie rozpinając i uwalniając go ze spodni. Nie myśląc wiele wsadziłem mu dłoń do bokserek. Chwyciłem jego penisa, niepewnie przesuwając palcami po jego długości. Nigdy nie byłem z żadną dziewczyną, a co dopiero chłopakiem, więc nie bardzo wiedziałem, jak się zachować i co robić dalej.
Nagle, co było dla mnie zupełnym zaskoczeniem, Igor opadł przede mną na kolana i zachłannie zaczął ssać mój członek, doprowadzając mnie na skraj rozkoszy. Niepewnie chwyciłem go za włosy, starając się przyspieszyć ruchy jego głowy, gdyż chciałem i potrzebowałem coraz więcej i więcej. Uczucie jego języka na moim penisie było niewiarygodne. Nigdy nie czułem czegoś takiego. Nie trwało długo, aż doszedłem. To był mój pierwszy orgazm, spowodowany kontaktem fizycznym z kimkolwiek, a nie moją ręką. Zadowolony łapczywie łapałem powietrze. Igor wstał i obdarzył mnie krzywy uśmiechem.
Wszystko zdawało się być takie nierealne. Kiedy choć trochę ochłonąłem "mój – wróg – który – właśnie - mi -obciągnął" zaczął pieścić moje sutki, wkładając swoje dwa palce do moich ust. Automatycznie zacząłem je lizać i ssać, starając się go naśladować.
Rozpływałem się, gdy Igor podgryzał i obejmował wargami jeden z moich sutków, a drugi pocierał opuszkami palców. Po kilku minutach, albo kilkunastu wyciągnął swoje palce z moich ust i poczułem ich wilgotny dotyk właśnie "tam" na dole. Wystraszyłem się. Zapomniałem o doznanej niedawno rozkoszy. W momencie, kiedy zauważył, że coś jest nie tak, zaczął zachrypniętym głosem szeptać mi na ucho, że będzie dobrze, żebym się nie bał i mu zaufał. To było na prawdę dziwne, jednak dzięki temu trochę się rozluźniłem. Co innego mogłem zrobić, jak mu nie uwierzyć.
Jego środkowy palec wślizgnął się we mnie, jednak nie poczułem dyskomfortu. Gorzej było z drugim i trzecim palcem. Bolało jak cholera. Jednak po jakimś czasie ból został zastąpiony przez przyjemność, gdy podczas rozciągania mnie trafił na mój "magiczny punkt". Zanim się zorientowałem, to sam nabijałem się na jego rękę, prosząc o więcej. W momencie, gdy jego palce opuściły moje wnętrze, wydałem z siebie jęk niezadowolenia. Igor jednak zagłuszył go żarliwym pocałunkiem. Wtedy też, na moje wejście naparło coś gładkiego i o wiele większego niż palce, a ja próbowałem się jak najbardziej rozluźnić, żeby go nie rozczarować. Jednym zdecydowanym pchnięciem wypełnił mnie całkowicie. Był duży. Bardzo. Przez moment znieruchomieliśmy, dając mi czas na przyzwyczajenie się. W końcu dałem mu znak, że może się poruszyć. Na początku pchnięcia były delikatne i równomierne. Nie czułem już nic, poza rozkoszą i pożądaniem. Jednak po czasie Igor zwiększył tępo pchnięć tak, że musiałem oprzeć się o ścianę, by  uchronić się przed upadkiem. Poruszając się w szaleńczym rytmie pojękiwaliśmy na zmianę. Znaczy się Igor pojękiwał, bo ja chyba krzyczałem. Przynajmniej tak wnioskuję z bolącego mnie później gardła. Nie mam pojęcie ile to trwało. Nic nie liczyło  się dla nas poza tym kantorkiem. Równie dobrze świat mógłby przestać istnieć, a my byśmy tego nie zauważyli. Nie byłem w stanie sobie nawet przypomnieć, dlaczego tak się nienawidziliśmy. Nagle porwała mnie fala orgazmu, dużo silniejszego niż poprzedni. Jedyne co zarejestrowałem to dochodzący we mnie Igor i to jak opadaliśmy w kurzu na stertę starych map.
Nagle zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Oznaczało to również, że za chwilę wróci nauczycielka. Szybko wytarliśmy sie znalezionymi papierami, które wrzuciliśmy do kosza. Ubraliśmy się w pośpiechu, nie chcąc być przyłapanymi w jednoznacznej sytuacji. W pokoju panowała niezręczna cisza, tak różna od tego, gdy pomieszczenie było wypełnione naszymi jękami. A było to dopiero przed kilkoma minutami. Po chwili Profesorka przyszła, machnęła ręką na jeszcze większy nieporządek niż był wcześniej i wypuściła nas do domów.
W ciągu następnych tygodni spotkaliśmy się jeszcze kilka razy. Zawsze w podobny sposób. Dochodziło nawet do tego, że pozorowaliśmy bójki, tylko po to, by dostać karę i jeszcze raz zastać zamkniętymi w kantorku. Nie mogę powiedzieć, że przez ten czas zostaliśmy przyjaciółmi, czy chociażby kolegami. Jednak między nami wytworzyła się jakaś specyficzna więź, niepozwalająca być długo z dala od siebie. Trwa to po dziś dzień. Od tamtego wydarzenia w kantorku minęło już dwa lata, a my dalej się spotykamy, ale w trochę inny sposób. Już nie jesteśmy wrogami ani kolegami. Przyjaciółmi też nie. Po prostu jesteśmy w sobie zakochani.

sobota, 2 listopada 2013

One-shot nr 2 - Dla Yuuki. ;)

Z biegu :D Yuuki. chciała coś extra, więc proszę bardzo ;P Nie sprawdzane przez nikogo, mogą być duże ilości błędów wszelkiego rodzaju. Ale co mi tam ;) To jest coś innego (tak mi się wydaje)
 Mam nadzieję, że się spodoba ^_^ Zapraszam do czytania !


Cześć, jestem Olga. W tym momencie mam 23 lata, jestem studentką. Wiele razy zbierałam się oby komuś opowiedzieć tę historię. Jednak chyba nikt by mi nie uwierzył. To było trochę dziwne i zakręcone. Jako, że nie mam komu tego opowiedzieć, pozostajesz mi ty- drogi pamiętniku. Wiem, że to trochę dziwne... Pisanie pamiętnika w tym wieku. No ale, trudno. No ale przejdźmy do meritum. Ta historia będzie dotyczyła mojego brata bliźniaka (tak, tak mam bliźniaka, jest cholernie upierdliwy w wgl... wyglądamy jak dwie krople wody- no prawie). Hmmm.. To zacznę od początku. W tym celu musimy się przenieść jakieś  sześć lat wstecz. Gotowi??
Pierwsze dwa tygodnie roku szkolnego minęły bardzo szybko. Andrzej (braciszek) jak wariat uparł się, aby w tym roku uczestniczyć w kole teatralnym naszej szkoły. Zawsze go podziwiałam. Był (jeżeli chodzi o osobowość) moim totalnym przeciwieństwem. Rozgadany, pewny siebie, szalony. Jednym słowem wariat. Co chwilę wdawał się jakieś nowe związki  kończące się po max miesiącu. JA zawsze byłam tą bardziej opanowaną i stałą w uczuciach.  
24.września, pamiętam jakby to było dziś, do naszej klasy przyszedł "nowy" uczeń. Dlaczego nowy w cudzysłowie?? Wcale nie był taki nowy, po prostu musiał sobie zrobić roczną przerwę ze względów zdrowotnych, więc był od nas rok starszy. 
Był niski, no jak na chłopaka w jego wieku, bo co to jest 170 centymetrów wzrostu??  Miał ciemne włosy , piwne oczy. Był cholernie przystojny. Wydawał się być sympatyczny już na pierwszy rzut oka.
Po przedstawieniu się całej klasie Jacek usiadł w ławce razem ze mną i Andrzejem. Od tego momentu szybko się zaprzyjaźniliśmy. Po jakimś czasie Jacek zaprosił mnie do kina - na randkę. Spotykaliśmy się jakieś dwa miesiące, jednak nie byliśmy oficjalnie razem. Przez ten czas Andrzej zmieniał dziewczyny chyba cztery razy. Do dzisiaj tego nie mogę zrozumieć, jak tak można? Dodatkowo Przestaliśmy się trzymać całą trójką, jak mój braciszek poznał Ilonę. Lubiłam ją, serio. Jednak "mój chłopak"(?) już nie. Od naszej zbiorowej randce (czyli Ja-Jacek, Andrzej- Ilona) chłopaki zaczęli się kłucić. Sprzeczki trwały przez jakieś trzy tygodnie. W końcu przestali się do siebie w ogóle odzywać. Już wtedy zaczęłam zauważać, jak na siebie patrzą. W sumie Jacek, nie traktował mnie jak dziewczyny, raczej jak przyjaciółkę. Jako, że od zawsze byłam typem obserwatora i lubiłam wysnuwać różne dziwne i pokręcone teorie, stwierdziłam, że  mój przyjaciel jest zakochany w moim bliźniaku, a ze mną jest dla tego, że nie zdaje sobie z tego sprawy, a po za tym, jestem przecież strasznie podobna do brata. Nie chciałam już "chodzić" z Jackiem. Tym bardziej, że niedawno odezwał się do mnie chłopak, którego poznałam w wakacje nad morzem.
Jak już wspominałam (albo i nie) kocham intrygi. Postanowiłam tych dwóch uparciuchów jakoś do siebie zbliżyć. Niecnie wykorzystałam fakt, że Ilona zerwała z moim bratem (a to heca- zupełnie się tego nie spodziewałam xD). Tak więc zaprosiłam ich oboje do kina, nie mówiąc im, że będą oboje. Sama w kinie się nie pojawiłam, no przynajmniej nie jako "ja". Chłopakom było szkoda biletów, doskonale wiedziałam, że oboje chcą iść na ten film. Poszli razem do tego kina, a ja ich śledziłam. Wątpię czy zapamiętali cokolwiek z seansu. Cały czas gadali i "niby przypadkiem" się dotykali. Było widać, że bardzo się za sobą stęsknili.
Po tygodniu po ich pogodzeniu się podpuściłam ich, aby umówili się na męski wieczór. Dzień wcześniej umyślnie dałam oficjalnego kosza Jackowi. Tak więc, w piątek wieczór przyszli do naszego salonu, z zgrzewką piwa, przekąskami (czytaj chipsy i inne gówna). Oczywiście na ten wieczór też miałam zaplanowane małe co nieco (młahahaha- do dzisiaj mam z tego radochę). Więc, późnym wieczorem, jak byli już trochę podchmieleni podrzuciłam im film o gejach. Był to chyba "Shelter". Aczkolwiek nie wierzyłam, ze obejrzą całą ekranizację. Musieli być bardziej spici, niż mi się wydawało. Później rozmawiali, dłuuugo rozmawiali. Nie mogłam wszystkiego podsłuchać (ku mojemu ubolewaniu), jednak do moich uszu dobiegały sporadycznie słowa takie jak; facet, gej, przystojny, dziewczyny. Po tym można  się jedynie domyślać co tyło tematem tej paplaniny.
Wiedziałam, że usnęli w salonie na kanapie, więc kiedy rano szłam im zrobić śniadanie (niech znają łaskę pani) nie zdziwiłam się słysząc ciche pochrapywanie. Po zrobieniu tostów, postanowiłam zrobić im pobudkę. Weszłam do pokoju i prawie zabiłam się na stoliku kiedy zobaczyłam ich splątane ze sobą ciała (ps. byli ubrani). Nie budziłam ich. A wewnątrz miałam nadzieję, że resztę to oni już ogarną sami.
Tego samego dnia poszli do kina. Wracając do domu widziałam przez okno jak trzymają się za ręce. W progu pocałowali się na pożegnanie. Tak bardzo chciałam ich na tym przyłapać, że wpadłam na korytarz niby przypadkiem. Oni szybko odsunęli się od siebie, a ja udawałam, że nic nie widziałam. Zaprosiłam Jacka na herbatę. Z lekkim wahaniem przyjął zaproszenie. Po wypitej herbacie poszliśmy oglądać film. Chcąc, ich jakoś zmotywować do przyznania się przed mną, że ze sobą kręcą, włączyłam (znowu mój geniusz) film o gejach :D. "Niestety" zawstydziłam ich tym i pod jakąś marną wymówką uciekli do pokoju Andrzeja. Po jakimś czasie zdecydowałam się stanowczo pogłośnić telewizor, ponieważ z góry zaczęły nadchodzić "dziwne" gardłowe odgłosy, głuche stukanie i głośne jęki. 
I co by tu teraz. A no tak! W tym momencie ta dwójka durni nadal jest ze sobą i mnie denerwują. Nic nie wiedzą o moim udziale w ich związku. Jednak pora (tak mi się wydaje), aby się dowiedzieli. Właśnie przyszli do mojego i mojego narzeczonego (tak, to ten chłopak z wakacji) mieszkania na kolacje. Zastanawiam się tylko czy im to przeczytać na głos, czy zostawić to, żeby sami sobie zobaczyli. Ale chyba będę miała większą frajdę czytając to...

czwartek, 31 października 2013

Opowiadanie o kuzynach cz.13

Ups... Miało być w poniedziałek ,ale tak zeszło. Nauczyciele wpadli w szał sprawdzianów. Opowiadanie betowała Frania. Pozdrawiam wszystkich czytelników, chociaż nie wiem czy ktokolwiek czyta tego bloga. Miłego czytania :)


Damian-narracja
Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się zbyt ciekawie, jednak po spotkaniu z Andrzejem humor znacznie mi się poprawił. Nie spodziewałem się tego, że spotkam go ponownie, a tym bardziej, iż wpadnę na niego w Polsce. mimo tego, że nie widzieliśmy się kupę lat, poznałem go od razu. Tak byłem zajęty myślami o moim przyjacielu z dzieciństwa, że zapomniałem o Piotrku i jego fochach.
Jeszcze przed obiadem zadzwoniłem do Andrzeja i umówiliśmy się na nocny maraton filmowy. Podczas rozmowy nie wspominaliśmy nic o moim kuzynie, ale to chyba oczywiste, że przyjdzie za mną skoro razem tu przyjechaliśmy. Seans zaplanowaliśmy na dzień następny. Każdy z nas miał wybrać po dwa filmy. Późnym wieczorem postanowiłem pójść powiedzieć Piotrkowi o moim planie. Kiedy wszedłem do jego pokoju, zorientowałem się, że nikogo nie ma w środku. Przekonany, że kuzyn bierze kąpiel usiadłem na jego łóżku i czekałem. Czekałem, czekałem... i czekałem...
-Damian?! Wstawaj, co ty tu robisz? Pokoje chyba pomyliłeś.- Otworzyłem oczy i zorientowałem się, że musiałam zasnąć. Przed mną stał Piotrek TYLKO z ręcznikiem owiniętym nisko na jego biodrach. Szybko odwróciłem wzrok.
-Ymmm... Wybacz...- po tych słowach od razu wyszedłem z pomieszczenia szukając azylu w swojej sypialni. Było mi głupio. Zmęczony dniem szybko zasnąłem nie myśląc już więcej o dzisiejszych zdarzeniach.
Obudziłem się wczesnym rankiem. Z dołu dobiegały dźwięki porannej krzątaniny. Rozbudzony i zaciekawiony zszedłem po schodach, aby sprawdzić kto był tego sprawcą. W kuchni spotkałem Babcię. Gdy tylko Staruszka zauważyła moją obecność, poprosiła mnie, żebym poszedł do sklepu. Szybko się ubrałem, zaglądając jeszcze przed wyjściem do pokoju kuzyna, żeby sprawdzić czy aby już nie śpi.
Po moim powrocie z ciepłymi bułkami zastałem w kuchni tylko Piotrka z kubkiem kawy w rękach, siedzącego na dużym parapecie. Jego nieobecny wzrok był skierowany gdzieś w przestrzeń za oknem.
- Umm... Cześć. Gdzie jest Babcia?
- ... - odpowiedziała mi tylko cisza. Podszedłem bliżej i lekko szarpnąłem jego ramię. - Ej! Piotrek! Gdzie jest Babcia?
- O, Cześć... - nie wyglądało na to, żeby był jakoś specjalnie zaskoczony. - Babcia jest w spiżarni - po tych słowach Staruszka weszła do kuchni. Zajęliśmy sie przygotowaniem śniadania. Gdy już zjedliśmy jajecznicę, rozsiedliśmy się wygodnie za stołem popijając truskawkową herbatą. Właśnie wtedy rozmowę rozpoczął Piotrek:
- Po co przyszedłeś do mnie wczoraj wieczorem?- zapytał, a ja sobie przypomniałem o planach na dzisiejszy wieczór.
- Oh. Dzięki, że mi przypomniałeś! - kuzyn zrobił zdezorientowaną minę. - Babciu, dzisiaj nas nie będzie, bo idziemy na noc oglądać filmy – Piotr zakrztusił się herbatą.
- O, a do kogo? - Babcia uśmiechnęła się lekko.
- Do Andrzeja - Babcia skwitowała to jedynie uśmiechem, a Piotrek nic nie powiedział. Jednak z jego miny można było wywnioskować, że nie jest zbyt zachwycony.
Kiedy poszliśmy już na górę dokończyć rozpakowywanie naszych rzeczy...
- A skąd wiesz, że mi się chce iść na filmy do tego całego Andrzeja?- rzucił do mnie napastliwym tonem.
- Wiesz on nalegał, żebyśmy się dziś wszyscy spotkali - nie wspomniałem mu o tym, że nic nie mówiliśmy o jego obecności. - Więc zaproponowałem wspólne oglądanie filmów. Oh, no daj spokój! Jak chcesz to możesz zostać. Sam pójdę – Podczas, gdy wypowiadałem ostatnie zdanie jego twarz nabrała gniewny wyraz.
- Niech będzie... pójdę – choć widać było, że zrobił to niechętnie, zacząłem się zastanawiać jak ta nasza impreza będzie wyglądała. Andrzej z Piotrkiem ledwo się poznali, a dało się zauważyć ich wzajemną niechęć. Nie wiedziałem o co może im chodzić.
Reszta dnia minęła nam raczej nudno. Pomogliśmy trochę Babci w porządkach, odśnieżyliśmy chodnik... Podczas pracy nie odzywaliśmy się do siebie prawie wcale. W końcu nastał długo wyczekiwany wieczór. Za pół godziny mieliśmy wychodzić do Andrzeja. W głowie cały czas miałem słowa usłyszane od niego poprzedniego dnia: "Jaki się umm... seksowny zrobiłeś". Dalej, na samo tylko ich wspomnienie tego robie się czerwony, aż uszy mnie pieką. To było dziwne. Nie spodziewałem się po nim czegoś takiego. Jeszcze ten jego zniżony, wibrujący głos oraz ciepły oddech na moim karku. W pewien sposób nie dawało mi to spokoju. 
Nieświadomie zacząłem się ubierać, dbając o to, żeby wyglądać jak najlepiej. W końcu zniecierpliwiony Piotrek wpadł do pokoju i zdenerwowany zapytał, czy długo ma jeszcze czekać. Nie dało się nie zaważyć, że cały dzień był na zmianę albo przybity, albo zły. Winę za jego humorki złożyłem na Pawła. Sam już nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć.
W końcu dotarliśmy pod mały domek w którym mieszkał mój przyjaciel.

niedziela, 20 października 2013

Opowiadanie o kuzynach cz. 12

Witam! "Opowiadanie o kuzynach cz.12"...  co mogę dodać... A! No tak! Tekst betowała... FRANIA! Wielkie dzięki ;* Jako, że to jej pierwszy tekst (który jest mój) jaki poprawiła, ten rozdział dedykuję właśnie jej :) Mam też kilka informacji, ale to za kilka dni. A teraz zapraszam do czytania i komentowania (komentujcie, komentujcie) :D

Piotrek - narracja
Podczas podróży nie wydarzyło się nic ciekawego. Kiedy poprzedniego wieczoru dowiedziałem się, gdzie i na ile jedziemy, byłem w szoku. Nie chciałem jechać . Chciałem normalnie przeżyć pierwsze dwa tygodnie mojego nowego związku, korzystać z ferii, poznać nowe miejsce... Byłem zły i zirytowany, dlatego podróż minęła nam na milczeniu. Damian już po 15 minutach zasnął, a ja pisałem z Pawłem, chcąc wytłumaczyć, dlaczego tak nagle wyjechałem. Nie wydawał się być pocieszony faktem, że jadę tak daleko i na tak długo, jednak obeszło się bez zbędnej kłótni.
Zanim się spostrzegłem wysiedliśmy na dworcu i byliśmy witani przez jakiegoś chłopaka:
- DAMIAN!- To małe coś skoczyło na mojego kuzyna i zamknęło go w niedźwiedzim uścisku. Oczywiście jeżeli można mówić o czymś tak potężnym jak niedźwiedź w stosunku do tego małego wypierdka... znaczy się kumpla (chyba) Damiana.- Cześć chłopie! Kupę lat żeśmy się nie widzieli!
- Andrzej?! Co ty tu robisz??- W oczach Damiana można było dostrzec tańczące iskry szczęścia.- Myślałem, że jesteś w Australii. Kiedy przyleciałeś?
Nie słyszałem dalszej rozmowy. Znaczy się słuchałem, ale byłem trochę zdezorientowany, tak że nie docierał do mnie sens ich słów. Widziałem, że dalej trwali
w uścisku. W sensie, że ten cały Andrzej, czy jak mu tam, ściskał Damiana. Do rzeczywistości przywołało mnie dopiero moje imię:
- Andrzej, to mój kuzyn Piotrek – kolega Damiana nie uraczył mnie ani jednym spojrzeniem. - A to jest Andrzej. Przyjaciel z dzieciństwa. Wyjechał cztery lata temu do Australii z rodziną.- Dalej na mnie nawet nie spojrzał... - Zupełnie się tutaj ciebie nie spodziewałem... Skąd wiedziałeś, że przyjeżdżam?- Pogrążyli się w dalszej rozmowie, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi.
W krótkim czasie dotarliśmy do domu Babci Damiana. Podczas drogi dokładnie przyjrzałem się przyjacielowi kuzyna. Wyglądał na naszego rówieśnika, jednak był zaskakująco niski, gdyż mierzył około 165 centymetrów wzrostu. Miał zielone oczy i jasne blond  włosy, wystające kosmykami spod błękitnej czapki. Jego twarz była opalona, co pewnie było pozostałością po pobycie w Australii.  Wyglądał... hmmm ... uroczo (?), sympatycznie...
Kiedy dotarliśmy do Babci, Andrzej chciał się pożegnać i pójść do domu. Jednak mój "wspaniały" kuzyn zaprosił go do środka. Niezadowolony i ignorowany przez towarzyszy, przekroczyłem próg domu. Od razu zostaliśmy przywitani przez Babcię Małgosię:
- Witajcie chłopcy!- Z uśmiechem na twarzy  podeszła najpierw do Damiana i go wyściskała. W głowie odezwał się cichy głosik mówiący zbulwersowanym głosem, że wszyscy mogą go przytulać tylko nie ja. Jednak szybko wyparłem niechciany "głosik". Przecież miałem Pawła, który czekał na mój powrót.
- O, ty pewnie jesteś Piotr? - Babcia podeszła do mnie.
- Tak, proszę pani.
- Jaka pani?? Mów mi Babcia, mój drogi - po tych słowach przytuliła mnie jak rodzonego wnuka.
- O jej! Jest i nasz drogi Andrzej - do niego też podeszła i przytuliła.- Chodźcie chłopcy. Pokarzę wam pokoje i zjecie obiad. Później się rozpakujecie. Mam nadzieję, że
i ty zostaniesz na obiedzie Andrzejku - "Andrzejku"... kiedy tylko to usłyszałem, poczułem nagły skurcz żołądka.
- Babciu, niestety nie, ale dziękuję za zaproszenie. Mama poprosiła mnie, abym wrócił szybko do domu - "Andrzejek" przepraszającym wzrokiem popatrzył na Babcię,  podskoczył w miejscu i zwrócił się do Mojego Kuzyna. – Damian! Właśnie! Zapomniałbym. Tu masz mój numer telefonu - szybko wymienili się numerami. Na koniec wyszeptał coś na ucho Mojemu Kuzynowi, po czym na  twarzy Damiana rozkwitły rumieńce. Ostatecznie grzecznie się pożegnał, zaszczyciwszy mnie krótkim "Cześć"
i wyszedł.
W mojej kieszeni zawibrował telefon. Zupełnie zapomniałem napisać Pawłowi, że już dotarłem na miejsce. No, ale nic. Babcia zaprowadziła nas do naszych, OSOBNYCH pokoi. Znajdowały się one na piętrze, naprzeciwko  siebie. Mój pokój, a właściwie pokoik był nieduży, jednak przytulny. Kremowe ściany rozświetlały pokój. Byłem zaciekawiony jak wygląda pokój Damiana. Babcia zostawiła nas samych tłumacząc, że musi postawić wodę na herbatę. Tak więc, zostawiając mają torbę na łóżku, zajrzałem do pokoju naprzeciw.
Był on niewiele większy od mojego. W sumie miał identyczne wyposażenie, różniące się tylko kolorem. Przy oknie stał Damian rozmawiając przez telefon. Nie chciałem podsłuchiwać, no ale jakoś samo tak wyszło.  Nie wiedziałem z kim rozmawia, ale z rozmowy wywnioskowałem, że z kimś z tej okolicy, bo umawiał się na wspólne oglądanie filmów. Był tak zajęty, że nie zauważył mojego przybycia. W końcu zostaliśmy zawołani na obiad, a mnie zżerała ciekawość odnośnie osoby, z którą gadał mój kuzyn.
Czy to możliwe, że tak szybko zgadali się z Andrzejem?


niedziela, 13 października 2013

"Przyjaciele na zawsze" roz.4

Oto jestem z nowym rozdziałem "Przyjaciół"  :) Generalnie to chyba jakiś taki krótki wyszedł, no ale nie chciałam pisać długiego na siłę :) Chciałam podziękować mojej becie kochanej, że sprawdziła ten tekst :* No a teraz zapraszam do czytania i komentowania :D


Następnego dnia do domu wrócili rodzice Oliwera razem z jego młodszą siostrą Kornelią. Mama już od samego wejścia do domu wołała Oliego, aby zszedł na dół i pomógł im wnosić bagaże. Oliwer niechętnie wstał z łóżka i z zaspanymi oczyma zszedł do rodziny. W ręce w dalszym ciągu dokuczał mu intensywny ból.-Oli ? Synek! Co ci się stało? - Kiedy mama tylko zobaczyła syna i okaleczoną rękę, wpadła w szał. - ROMAN! Chodź tu natychmiast i zobacz co zrobił twój syn!-Mamo, litości. Ja się tylko nożem przeciąłem... Tylko pięć szwów mi założyli. To na prawdę nic wielkiego.Oliwer zirytowany zaczął opowiadać o tym jak do tego doszło i z kim pojechał do szpitala.- Jezu. I zostawić cię samego w domu na kilka dni. Niby starszy, a głupszy.Dotychczas milcząca Kornelia się tylko przysłuchiwała opowieści brata, jednak miała mgliste przeczucie, że brat nie opowiedział wszystkiego co działo się podczas ich nieobecności. Mimo, ze była dwa lata młodsza, sprawiała wrażenie bardziej rozgarniętej i ułożonej od brata.- Dobra, koniec tematu. - Zdenerwowany Oliwer miał już dość drążenia tego tematu.- A ty się nie wymądrzaj smarkulo!-Mamo! Ten idiota mnie przezywa.! - Z udawanym płaczem pobiegła za mamą, która przed chwilą poszła po bagaże.Mimo pozorów Kornelia i Oliwer byli kochającym się rodzeństwem. Mówili sobie prawie o wszystkim. No właśnie prawie... Oli milczał na temat swojej orientacji, a Kora (jak ją przezywali) nie mówiła mu o swoim zauroczeniu w przyjacielu brata.-Oliwer, nie przezywaj siostry. - Z korytarza dał słyszeć się rozkazujący ton mamy.- Chodź tu lepiej i zdrowa ręką otwórz nam drzwi. Później pojedziemy na zakupy.Po rozpakowaniu wszystkich rzeczy i zjedzeniu śniadania, pojechali na zakupy. Jednak Kornelia została pod pretekstem bólu głowy.-Kochanie, w szafce nad zlewem powinny być jakieś leki przeciwbólowe. My pewnie wrócimy najwcześniej za trzy godziny, bo po drodze chcemy zajechać do cioci Krysi, więc jak będziesz głodna to zamów sobie pizze.-Dobrze, pozdrówcie ode mnie ciocie.- I z uśmiechem na twarzy zamknęła za nimi drzwi. -Mamo, ja nie wiem, czy to dobry pomysł, samą ją w domu zostawić...-Nie dramatyzuj. Pomimo tego, że jest młodsza od ciebie, to jest bardziej odpowiedzialna.-Wsiadajcie już do tego auta i jedźmy. Nie mam zamiary siedzieć to do wieczora.- Zniecierpliwiony ojciec, czekał już na nich w aucie od piętnastu minut.Kiedy odjechali Kora powędrowała do kuchni, aby zażyć tabletki przeciw bólowe. Później rzuciła się na kanapę w salonie i zasnęła. Po jakimś czasie obudził ją natrętny dźwięk dzwonka od domofonu. Nie sprawdzając kto to otworzyła drzwi, podejrzewając, że to może jej przyjaciółka, która wiedziała o powrocie. -Oli, jesteś? Haallloo!- Jednak zamiast piskliwego głosu Justyny, usłyszała męski głos. Od razu rozpoznała jego właściciela, który był tak bliski jej sercu. Nie myśląc wiele, postanowiła wykorzystać okazję, aby się trochę do niego zbliżyć.-Hej Konrad. Oli niestety pojechał z rodzicami na zakupy i o cioci.- Uśmiechnięta przywitała go w przedpokoju.-O, hejka Młoda! - Konrad był trochę zdziwiony obecnością Kory, ponieważ ta chodziła do szkoły z internatem. Nawet w okresie wolnym mało przebywała w domu, ponieważ dużo czasu spędzała u babci.- Nie wiedziałem, że tak wcześnie przyjedziecie. I jak tam po zakończeniu roku?-A w miarę dobrze. Chcesz coś do picia?-Ymm... wiesz... Oliego nie ma, ty jesteś zmęczona pewnie po podróży. Nie będę przeszkadzał, przyjdę później.- Nie chcąc sprawiać problemu zaczął się cofać w stronę drzwi.- Daj spokój. Kawa czy herbata? Nie przeszkadzasz.- Z uśmiechem na ustach chwyciła go za dłoń i zaprowadziła do kuchni.- Siadaj. Możemy obejrzeć jakiś film i zamówić pizze. To nic, że jest południe. Pizza jako obiad, a do oglądania filmu możemy opuścić rolety. I co ty na to?-Hmm... Jak na lato! Tą pizzą to mnie przekonałaś.- Odparł z uśmiechem na ustach, nie świadom jakie też myśli krążą w małej blond główce siostry przyjaciela.

sobota, 5 października 2013

One-shot nr1

Hmmm... Dodaję dziś One-shoota. Jednak ostrzegam, że nie jest on sprawdzany przez nikogo, więc może być duuuużo błędów. Mimo to dodaję go bo nie mogę się powstrzymać. Szczerze powiem, że nie wiem kiedy dodam następną część "Opowiadania o kuzynach" oraz "Przyjaciół na zawsze". Moja beta ma małe zawirowania więc, nie chce jej męczyć jeszcze sprawdzaniem moich wypocin. Ale jak sprawdzi to dodam niezwłocznie. Dobra nie będę więcej ględzić.
Życzę miłego czytania ;P


Było późne, deszczowe popołudnie. Z jednej z szkół średnich wyszedł, jako ostatni, pewien czarnowłosy osiemnastolatek. Miał na imię Marcin. Jako przewodniczący szkoły musiał załatwić kilka spraw dotyczących nadchodzącego balu jesiennego. Kiedy przechodził przez prawie pusty parking, z jednego z aut szybko wyskoczył jakiś chłopak. Krzyczał coś w stronę kierowcy. Marcin nie chcąc się wtrącać, planował spokojnie przejść obok i udawać, że tego nie widział. Jednak usłyszał znajomy głos.
-Tomek, nie wygłupiaj się. Wsiadaj i jedziemy do mnie. - W tym momencie rozpoznał głos swojego wychowawcy, który był nauczycielem od fizyki. Przyjrzał się też temu chłopakowi. Kiedy dotarło do niego, ze to jeden z pierwszaków był w szoku, który pogłębił się po usłyszeniu późniejszej wypowiedzi.
-Zapomnij, nigdzie z tobą nie jadę. Ja już więcej nie chce.- Ciałem chłopaka wstrząsnął szloch.- Znajdź inną dupę do pieprzenia!
-Jeżeli nie wsiądziesz to wylecisz z tej szkoły, rozumiesz?
-Nie możesz tego zrobić?- Chłopak patrzył na niego z niedowierzaniem.
-Jak to nie. Dyrektor jest moim starym przyjacielem. Mogę wszystko. A teraz pakuj swój żałosny tyłek do samochodu i jedziemy. - Przy tych słowach fizyk wyszedł z auta i zaczął szarpać biednego chłopaka.
-Zostaw mnie...
- Nie jesteś mój, nie rozumiesz?!
-Ale, ale... ja nie chce. - Tomek nie był w stanie powiedzieć tego głośno.
- Nie obchodzi  mnie co ty chcesz.- Nauczyciel przyparł całym ciałem nastolatka do maski samochodu i agresywnie wpił się w jego usta. Tomek starał się jakoś wyrwać, ale niewiele to dało. Widząc rozpacz w oczach chłopaka, Marcin postanowił zareagować. Podbiegł w stronę szamoczącej się pary.
-Co pan robi?! Niech go pan zostawi!- Krzyknął odciągając starszego mężczyznę. Ten odsunął się i nic nie powiedziawszy, rzuciwszy tylko rozzłoszczone spojrzenie na nastolatków. Wsiadł do samochodu i z piskiem opon odjechał.
Zapłakany Tomek padł na kolana zakrywając zaczerwienioną i zapuchniętą od płaczu twarz. Przewodniczący nie wiedział jak się zachować. Nie mógł wyjść z szoku, po zobaczeniu tej całej akcji z wychowawcą. Zawsze go szanował, był dla niego wzorem do naśladowania. A teraz? Sam nie wiedział co o tym myśleć. Nie zastanawiając się długo zaprowadził młodszego chłopaka do swojego samochodu i zabrał do siebie, do domu. Szesnastolatek był przerażony. Marcin po wejściu do domu zaprowadził go do salonu. Cieszył się, że rodzice byli jeszcze w pracy, ponieważ trudno byłoby wytłumaczyć im całą sytuację.
-Poczekaj tu chwilę przyniosę ci jakieś ciuchy na zmianę, bo jesteś cały przemoczony.- Młodszy chłopak kiwną jednak głową.
Po chwili Tomek dał koledze ubrania i zaprowadził do łazienki. Sam poszedł do kuchni, aby zrobić herbatę. Po kilku minutach do pomieszczenia wszedł pierwszoklasista.
-Wolisz siedzieć tu czy w salonie? Czekaj chwilkę, jeszcze przyniosę ci kapcie.- Wyszedł szybko na korytarz i wrócił z ciepłymi kapciami-zwierzakami, które podał gościowi.
-Dziękuję.- Odpowiedział onieśmielony gościnnością, prawie nie znanego mu chłopaka, Tomek.
-Nie ma za co. Na moim miejscu każdy by tak postąpił. No ale myślę, ze warto się przedstawić. Chodzimy do jednej szkoły jednak nie za bardzo cię kojarzę.- Mówiąc to zalewał herbatę, po czym ustawił parujące kubki na stole i zaczął szukać jakiś ciastek.
-Jestem Tomek Kamieński. Jestem z pierwszej klasy, może dlatego mnie nie kojarzysz.
- No tak. Ja jestem Marcin Cichy. Jestem z trzeciej klasy i przewodniczącym rady uczniowskiej.- Podał swoją dłoń pierwszakowi. - Chodź może do salonu, tam jest cieplej.
Zanieśli herbatę i ciastka do dużego dziennego pokoju. Usiedli w wielkich fotelach naprzeciw siebie. Teraz mógł przyjrzeć się uratowanemu chłopakowi. Był uroczy. Nie wysoki, miał brązowe oczy oraz mahoniowe, przydługie włosy. Swoją osobą zaczął wzbudzać jakieś uczucia w sercu trzecioklasisty.
- Możesz mi powiedzieć o co chodziło z tą akcją na parkingu?- Marcin  już od dłuższego czasu ledwie powstrzymywał swoja ciekawość.
-Ymm.. Wybacz, nie chcę o tym gadać... - Zawstydzony chłopak podciągnął kolana pod brodę i objął je ramionami.
-Okkej, Nie chcesz to nie. Jednak trzeba coś z tym zrobić. Nie można pozwolić na takie coś! - Wzburzony osiemnastolatek wstał i nerwowo zaczął chodzić po pokoju.
- Nic się nie da z tym zrobić... Dziękuję ja pomoc i w ogóle. Będę musiał zbierać się do domu. Wiesz rodzice będą się martwić, że długo mnie nie ma ze szkoły.
- Odwiozę cię, rzeczywiście jest już późno.- Już miał iść po kluczyki...
-Nie, muszę się przejść... rozumiesz, chcę pobyć sam- Wstał, i nie patrząc na swojego gospodarza zaczął się zbierać do domu.
-No dobra. Ale dam ci mój numer i masz dać mi znać jak dotrzesz do domu.- Sam nie wiedział dlaczego, aż tak się troszczy o tego chłopaka. Podawszy mu numer i odprowadziwszy go do drzwi dodał na odchodnym.- Ciuchami się nie przejmuj, w szkole mi oddasz. I jak będziesz chciał pogadać to śmiało wal z tym do mnie.
-Jeszcze raz dziękuję. To na razie.- Młody wyszedł, jednak przewodniczący miał złe przeczucia. Stwierdził jednak, że jest przewrażliwiony i poszedł zrobić sobie kolacje.
Po jakimś czasie wrócili do domu rodzice Marcina, a żadnej wiadomości od od Tomka nie dostał. Zaczynał się martwić. W końcu zasnął.
Kiedy rano się obudził i przypomniał o poprzednim dniu od razu popatrzył na telefon, czy nie ma żadnej wiadomości. Jednak nic nie było. Pospiesznie przyszykował się do szkoły. Na parking przybył czterdzieści minut przed pierwszymi lekcjami. Pobiegł sprawdzić plan lekcji pierwszoklasistów. "Szlag by to! Nie zapytałem do której pierwszej klasy chodzi" - pomyślał. Postanowił usiąść na ławce przy wejściu i poczekać. A czekać nie trzeba było długo. Już po dwudziestu minutach pojawił się oczekiwany chłopak razem z kolegami. Tomek w momencie gdy go ujrzał nie wytrzymał i podszedł prosto do niego wykrzykując:
-Miałeś do cholery się odezwać! Wiesz jak się martwiłem?!- Krzyczał, nie zwracając uwagi na otaczających ich uczniów.- Przecież się chyba umawialiśmy?? Tak??
-Możesz trochę ciszej. Wszyscy się na nas gapią.- Wyszeptał konspiracyjnie do starszego chłopaka. Tym razem Tomek nie wyglądał na zagubionego i zdenerwowanego, ale na pewnego siebie młodego człowieka.- Spotkajmy się za pięć minut przy bibliotece. Ja się pozbędę kumpli.- wyszeptał
Jak powiedział, tak zrobili. Już pięć minut później stali pod drzwiami do biblioteki.
-Przepraszam, na prawdę. Miałem zadzwonić, ale jak przyszedłem do domu to mama się na mnie rzuciła i mówiła, że się już zaczęła martwić, a potem tak jakoś zleciało i zapomniałem.- Popatrzył na przewodniczącego. Coś go zaniepokoiło w wyrazie twarzy nastolatka.- O, zapomniałbym.- Z plecaka wyciągnął zawiniątko.- To są te ciuchy co mi pożyczyłeś wczoraj, na prawdę dzi...
Nie zdołał dokończyć bo Marcin go pocałował. Sam nie wiedział co go do tego pchnęło. Zależało mu w pewien sposób na chłopaku. Poznał go wczoraj, w niezwykłych okolicznościach. Nic o nim nie wiedział. Jednak czuł coś do niego. Po pierwszym szoku Tomek lekko odepchnął Marcina od siebie.
-Co... co ty wyprawiasz?- Zapytał zszokowany.
-Podobasz mi się i chyba się zakochałem.- Marcin jakby w dziwnym transie, mówił dalej.- Chce być  z tobą. Jeżeli nie chcesz to nie musisz mi na razie odpowiadać o co chodziło z nauczycielem... potrzebujesz czasu. I nie bój się go. Masz mnie.
-Ale, ale ty nic o mnie nie wiesz. Nawet nie wiesz czy jestem gejem...- Serce pierwszoklasisty zabiło mocniej na słowa Marcina. Ten chłopak już od początku roku mu się podobał, jednak w romans z nauczycielem wdał się już w wakacje i to nieświadomie.
-No to się poznamy. Mamy czas. Tylko pytanie czy ty chcesz.- Popatrzył na pierwszaka błagalnym spojrzeniem.
-No...  sumie to możemy spróbować.- Odpowiedział rumieniąc się.
Dalszą rozmowę przerwał im dzwonek wzywający na lekcję. Obaj mieli nowe marzenia, nadzieję, problemy. Jednak wiedzieli, że mają czas. Czas na wszystko, na poznanie siebie, zbudowanie związku, poznanie prawdy. Tomek nie był pewien czy da radę z tym wszystkim, jednak myśl, że ma w kimś oparcie dodawała mu sił.


Koniec
Ps. Piszcie komentarze!! :D

poniedziałek, 30 września 2013

Dam-tara-dam!

Na wstępie przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale myślę, że zrozumiecie to, że pierwszy miesiąc szkoły i wgl. Jeszcze dodatkowy brak weny wcale nie pomagał. Ale nowe części opowiadań są już u Łoliego i czekają na sprawdzenie. Może to trochę potrwać, bo ona jest w klasie maturalnej, więc ma full nauki. Mam nadzieję, że coś dodam w ciągu dwóch tygodni, a oprócz kontynuacji zaczętych opowiadań może jakiś one-shocik czy coś.
Pozdrawiam :D Luthine

Ps. Dorzucam obrazek z jednym z moich ulubionych paringów znaleziony na nyanyan.it ;)

czwartek, 29 sierpnia 2013

"Przyjaciele na zawsze" roz.3

Bez zbędnych wstępów, zapraszam do przeczytania trzeciego rozdziału "Przyjaciół na zawsze". (jak dodacie komentarze to też się nie pogniewam) ;)

-BOŻE OLI! OSZALAŁEŚ?!?!- Do kuchni wparował Konrad panikując i wymachując rękoma.
-...- Oliwierowi zaczęło robić się słabo, Kon zauważywszy to szybko zapakował go do auta i zawiózł do szpitala.
***
-Ciesz się, że to skończyło się na tych kilku szwach.
-No weź nawet nie mów. - Popatrzył na Konrada w wyrzutem. -Zresztą to twoja wina.- Burknął.
-Weź nie marudź! I niby dlaczego moja hę- Popatrzył wyczekująco na towarzysza.
-Nie ważne...- zawstydzony spuścił wzrok i odwrócił głowę, zasłaniając tym samym zdradliwe rumieńce.
-Boli cię ? - zapytał zmartwionym głosem Kon.
-Głupi! Gdyby ciebie nafaszerowali tabletkami przeciwbólowymi, co mnie, to ciekawe czy by cie bolało?!- krzyknął Mały.
-... czyli nie...- mruknął pod nosem Konrad.
Spędzili cały dzień w szpitalu (taaa, nie ma to jak wspaniałe rozpoczęcie wakacji xD dop.aut.). Kiedy w aucie zaległa nieprzyjemna cisza obaj chłopcy myślami powrócili do poprzedniego dnia.
Konrad zastanawiał się nad tym co by było gdyby to na niego Oli się tak rzucił. Jednak po chwili doszedł do wniosku, że nie chciałby, takiej sytuacji wykorzystać. Przyjaciel za wiele dla niego znaczył.
Zaś Oliwer na samą myśl o tym wszystkim popadał w zakłopotanie i źle się z tym wszystkim czuł. Jeszcze ten poranny sms... Miał nieodparte wrażenie, że musi się podzielić swoją tajemnicą z kimś jeszcze, a ta osoba siedziało tuż obok niego.
-Ehhmmm... Kondziu, możemy porozmawiać? - nie czekając na odpowiedź dodał.- Muszę powiedzieć ci coś ważnego.- zażenowany, nie odważył się spojrzeć na kolegę.
-No to mów, słucham.- Zły na siebie, odpowiedział, bo gdy zobaczył jak jego przyjaciel się rumieni, do głowy od razu wpadły mu nieprzyzwoite myśli.
-No więc, widzisz... no... bo ja..- Przez kolejne pięć minut jąkał się, nie mogąc się wysłowić.
-No co ty? Wyduś to z siebie. - Zniecierpliwiony Konrad miał już dość czekania.
-Ja... ja...- Jąkał się dalej.- Jestem gejem.- Dodał szeptem.
Dobrze, że w tym momencie wjechali na podjazd domu, bo szok wywołany tym wyznaniem, na pewno spowodowałby wypadek.
***
Siedzieli w kuchni. Było już grubo po północy. Chłopcy rozmawiali o tajemnicy Oliego. Dzięki temu co Kon się dowiedział, w jego sercu zakiełkowało ziarnko nadziei.
-Robi się późno. Będę spadał do domu...- Konrad wypowiadając te słowa po cichu liczył na to, że Oli zaproponuje mu zostanie na noc.
-Hmm... Już jest tak późno?! O rety!- Przeciągnął się i ziewnął Mały.- Ale jestem padnięty. Ała! - Na jego twarzy dało się dostrzec grymas bólu. - Chyba leki przestają działać. Pójdę spać.
-Taak... idź, idź - Zawiedziony Kon ze smutkiem spojrzał na przyjaciela.- To na razie, dobranoc.- Wstał i wyszedł z domu tylnym wyjściem.
-Dobranoc, przyjdź jutro... Znaczy się, dzisiaj ! - Krzyknął za nim  Oliwer.

środa, 28 sierpnia 2013

Opowiadanie o kuzynach cz. 11

Helloł! Dzisiaj czas na kuzynów. Tekst świeżo zbetowany u Łoliego, za co jej niezmiernie dziękuję. Tak, dziękuję ci za to, że masz cierpliwość do moich błędów :* Mam nadzieję, że wam się spodoba. Osobiście mam wrażenie, że jest trochę za krótko.
A i jeszcze taka mała prośba. Mała ilość komentarzy jest demotywująca. Więc komentujcie :)  Proszę o jakąś konstruktywną krytykę, czy coś.
No, a teraz zapraszam do czytania ;)


Damian-narracja
Po co brałem ten cholerny telefon do rąk? Po co przeczytałem te sms'y? Poszedł. Poszedł bo umówił się z Pawłem. Dlaczego w moim, życiu musi być taki chaos. Dopóki nie pojawił się Piotrek, wszystko było ok. Była Karolina i nic się nie działo, był spokój. Żadnych komplikacji (tak, tak, wiem... prawie jak "Moda na sukces"... kto z kim, kiedy? xD dop.aut.) Po wyjściu Piotrka siedziałem w pokoju i udawałem, że czytam książkę, udawałem, bo tak naprawdę, nie mogłem się skupić na niczym innym, jak na rozmyślaniu nad marnością tego świata. Moją chwilę ciszy przerwała wołająca mnie mama.-Co?- Nie byłem zadowolony z tego, że musiałem wyjść z pokoju.-Babcia dzwoniła. Pytała się, czy chcesz przyjechać na ferie?- To było to czego potrzebowałem. Wiedziałem, że to jak ucieczka od problemów, no ale...-Tak, to kiedy mogę jechać??- Nie dałem po sobie tego poznać, ale w duszy cieszyłem się jak dziecko.-Chyba chciałeś powiedzieć, "Kiedy MOŻECIE jechać"- Na jej twarzy pojawił się ten straszny grymas oznaczający, że coś knuje.-Jak to?- Naprawdę, nie mogłem ogarnąć. Przecież, nie będę z kimś jechać do MOJEJ babci. Kiedy dostrzegłem w jej oczach niebezpieczny błysk, zacząłem domyślać się, że chodzi o...- NIe! Ja chcę jechać sam. Nie chce jechać z Piotrkiem!- Nie ma żadnego ale. Jedziecie razem koniec, kropka. A teraz zacznij się pakować, wyjeżdżacie jutro rano.Nie mając nic do gadanie pomaszerowałem na górę i zacząłem się pakować.
Czas zleciał mi bardzo szybko. Nawet nie wiedziałem kiedy na dworze zapadł zmrok. Usłyszałem jak do domu ktoś wchodzi, wspina się po schodach i otwiera drzwi do pokoju.-Wyjeżdżasz gdzieś?- Spojrzałem na Piotrka, na jego twarzy widniało zdumienie. On jeszcze nie wiedział, że tez jedzie...
-Hmpf... no wiesz tobie też radziłbym się pakować, bo o 8:30 mamy pociąg. - Odwróciłem się do niego plecami, a na mojej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. Nie to, żebym chciał być złośliwy, czy coś (taaa, ja już swoje wiem ^_^ dop.aut.). Po prostu postanowiłem się nie poddawać. Paweł może nie był tego świadom, ale zaczynając kręcić z Piotrem wypowiedział mi wojnę. Może to zabrzmiało źle, ale nie miałem zamiaru siedzieć w koncie, płakać i nic nie robić. Dotarło do mnie, że mam prawie dwa tygodnie czasu, aby przekonać go jakoś do siebie.
-Nigdzie nie jadę. Nie mogę, dopiero co przyjechałem i mam dużo spraw do załatwienia...-Jedziesz i tyle. - Do pokoju wkroczyła mama- jak pan i władca.- No już już, bo rano macie pociąg.-Ale ciociu...-Nie ciociuj mi tu. Jedziesz i tyle.- Nie dawała za wygraną.-Na ile jedziemy?- Jego mina, była bezcenna. Taka zrozpaczona. Należało mu się.-No do końca ferii. Wrócicie wieczorem w niedziele, a w poniedziałek do szkoły.- Mama wydawała się być dumna sama z siebie.- Rzeczami do szkoły się nie martw. Zanim wrócicie, wszystko będzie gotowe.-No... dobra.- Poddał się, jednak wyglądał na mocno nie zadowolonego. Ja juz się postaram, żeby podczas wyjazdu to zmienić ("if you know, what i mean" ^_^ dop.aut).Resztę wieczoru nie odzywaliśmy się. Ja wcześniej skończyłem pakowanie się, przebrałem i miałem już iść spać, kiedy odezwał się Piotrek.-Damian... śpisz?-No nie, a co?-Mam pytanie...- Moje serce, zaczęło mocniej bić. Jeszcze jak zobaczyłem delikatne rumieńce na jego twarzy...-No mów.-Gdzie my tak właściwie jedziemy?

sobota, 24 sierpnia 2013

"Przyjaciele na zawsze" roz. 2

Witam!!! Dziś dodaję drugi rozdział "Przyjaciół na zawsze". Opowiadanie o kuzynach ukaże  się w przyszłym tygodniu ^_^
Chciałam ten rozdział zadedykować Anonimowej Malince- Dziękuję za komentarz przy poprzednim wpisie, mam nadzieję, że spodoba ci się i ten rozdział ;)
A teraz zapraszam do czytania i komentowania ^_^


-Co- Otworzył oczy i spojrzał swoimi piwnymi tęczówkami w błękitne oczy przyjaciela. Przez moment musiał przypomnieć sobie gdzie jest i co tu robi.
-Cześć!- Mruknął radośnie młodszy z chłopaków.
-Hmph... hej.- Konrad potężnie ziewnął i rozciągnął się. Podczas tej czynności, podwinęła mu się lekko koszulka, prezentując kuszący, lekko umięśniony brzuch.
-Yyymm... Oli Coś ze mną nie tak, że się tak gapisz?- Skrępowany popatrzył na przyjaciela, czuł jak na jego twarzy wykwitł rumieniec. Zorientował się, że Młody właśnie pożądliwym wzrokiem przygląda się jego odsłoniętej części ciała. Szybko naciągnął koszulkę, co ocuciło Małego.
-Wybacz. Mówiłeś coś? Zamyśliłem się.
- Nic się nie stało. Muszę się już zbierać do domu...
- Nie zostaniesz na śniadanie?- Oli zdziwiony zachowaniem przyjaciela zbliżył się na niebezpieczną odległość do jego twarzy. Kon instynktownie odsunął się, przez co spadł z łóżka.
- Mmm, nie mówiłem nikomu, że nie wrócę na noc do domu... To ja lecę. CZEŚĆ!- Pospiesznie wstał i wybiegł z pokoju.
-Odezwij się później - Krzyknął za nim Oli, ale już go nie usłyszał, jednak za oknem rozbrzmiał odgłos odpalanego auta.
Konrad był przyjacielem Oliego od dzieciństwa. Jako, że jest rok starszy, zawsze odczuwał potrzebę opieki nad młodszym kumplem. Znali się od pieluch, ich mamy są wieloletnimi przyjaciółmi. Kiedy Konrad miał piętnaście lat, zdał sobie sprawę, że to co czuje do kolegi to coś więcej niż przyjaźń. Długo nie mógł zaakceptować tego, że obiektem jego westchnień jest najlepszy kumpel, którego zawsze traktował jak młodszego brata. A jeszcze gorsze było dla niego to, że jego miłość życia to chłopak. Nigdy nie miał nic przeciw gejom, jednak kiedy zaczęło dotyczyć to bezpośrednio niego, zaczął się tym brzydzić. Brzydzić samym sobą.
Postanowił zerwać wszelkie kontakty z Oliwerem. Udawało się mu to nawet przez cztery miesiące. Jednak przyjaciel zauważył, że jest coś nie tak. Któregoś wieczoru wpadł do domu Konrada i zrobił mu awanturę. Kilka dni później było już normalnie, w miarę, bo Kon unikał jakiegokolwiek kontaktu z ciałem przyjaciela. Każdy dotyk palił, elektryzował. Na szczęście po pewnym czasie wszystko wróciło do normy w ich kontaktach.
Konrad po wczorajszym wieczorze i dzisiejszym poranku, mógł przypuszczać, że jednak istnieje chociaż cień szansy na to, aby Oli mógł odwzajemnić jego uczucia. Przeszkoda do tych marzeń był Kamil (lol, on jeszcze nie wie wszystkiego dop.aut.) oraz to, że nie wiedział co tak na prawdę myśli Oli.
                      ***
Zaraz po wyjściu Konrada, Oliwer postanowił pójść pod prysznic. Musiał ochłonąć i przypomnieć sobie cały wczorajszy wieczór. Coś mu nie dawało spokoju, jednak nie wiedział dokładnie co. Kiedy wyszedł z łazienki dostał sms'a : "Hej, mam nadzieje, że już nie śpisz. Co ty na to, żeby dokończyć to co zaczęliśmy wczoraj?". Kiedy zobaczył od kogo ( tak, tak... od szanownego pana Kamila dop.aut) zaczął sobie powoli przypominać wczorajszą imprezę na pożegnanie roku szkolnego. Niestety przypomniał sobie szczegóły, których nie chciał. Może i Kamil był przystojny, ale to nie była osoba z którą Oli chciałby przeżyć swój pierwszy raz.
-Nigdy więcej nie wypiję ani grama alkoholu. (heh, lol, skąd ja to znam xD dop.aut.)- Mruknął sam do siebie. Ostatecznie postanowił  przejść do kuchni i przyszykować sobie śniadanie, tym razem myśląc o Konradzie. Kiedy kroił pomidora, przypomniał się mu moment przebudzenia się przyjaciela.
-Jak on bosko wyglądał... o czym ja w ogóle myślę? - mruczał sam do siebie.
Jego rozmyślania przerwało uczucie bólu w ręce. Automatycznie spojrzał na dłoń. To co zobaczył nie było najładniejszym widokiem.

-Przez pieprzonego Konrada wbiłem sobie nuż w rękę... cudownie - syknął z bólu. Szybko wyciągnął zdrową ręką telefon z kieszeni szortów i zadzwonił po "winowajcę".

środa, 21 sierpnia 2013

Opowiadanie o kuzynach (10)

Witam. Nareszcie dodaję dziesiąty rozdział Opowiadania o kuzynach. Jeszcze cieplutki, prosto od bety.
Mam nadzieję, ze mnie nie zabijecie za to co powypisywałam w tej części. Hmm... co tu więcej dodać... Miłego czytania.
Ps. Komentujcie, komentujcie ;)

Piotrek- narracja
Kiedy wyszedłem do góry do moich uszu dobiegł sygnał sms'a. Zobaczyłem nadawcę i lekko się uśmiechnąłem. Wiadomość brzmiała: "Cześć ;) sorka, że tak późno, ale przez ciebie nie mogę zasnąć :*"
"Przeze mnie??"- W duchu zaśmiałem się i odłożyłem telefon na szafkę. Poszedłem do łazienki umyłem się i przebrałem. Do moich uszu dobiegły kolejne sygnały nadchodzących wiadomości. Zabrałem telefon i położyłem się na łóżku, mając nadzieję, że Damian nie przyjdzie tak szybko,gdyż nie chciałem z nim rozmawiać. Nie czekając dłużej, zacząłem czytać wiadomości. Było ich pięć, każda "urocza" na swój sposób. Patrząc na nie, musiałem się uśmiechać jak głupi do sera. Przeczytawszy ostatnią, która brzmiała "Dlaczegooo nie odpisujesz :( Chciałbym się z Tobą spotkać. Co ty na to?? Opisz proszę ;)", nie mogłem uwierzyć we własne szczęście. Zaczęło docierać do mnie, że to co niby "czułem" do mojego "kuzyna" to zwykła sympatia i nic więcej. Postanowiłem się umówić z Pawłem następnego dnia o 15.00 w pobliskiej kawiarni. Zasnąłem myśląc o tym.
Kiedy rano się obudziłem, nikogo nie było w pokoju. Popatrzyłem na budzik, była 8.30. Przeciągnąłem się i poszedłem do łazienki, a później na dół do kuchni. Po drodze zajrzałem do salonu. Widok który tam zastałem rozczulił mnie. Damian skulony na kanapie z głową przechyloną do tyłu. Słodko wyglądał jak spał, jak taki mały, typowy uke. Postanowiłem go nie budzić i udałem się do kuchni, aby zrobić śniadanie. Jedząc kanapki rozmyślałem sobie na tym co powiedział mi wujek wczorajszego dnia i o tym, jak zachowywał się mój kuzyn. Może i się zakochał, a może nie. Wiedziałem jedno, nie chciałem mieć z nim, aż tak bliskich relacji. Wczoraj pewnie chciał mi powiedzieć, że mnie kocha, dobrze, ze jednak tego nie powiedział. Bardzo dobrze. Źle bym się z tym czuł. A tak to niby wiem o co mu chodziło, ale nie powiedział tego na głos. Tak było lepiej. Postanowiłem, że zapomnę o tym i będę zachowywał się jak gdyby nigdy nic. Bardziej mnie jednak zaczynało martwić podejście wujostwa. Ewidentnie chcieli nas wyswatać. Postanowiłem pogadać z nimi zaraz po ich przyjeździe. Po tych "krótkich" rozmyśleniach poszedłem trochę posprzątać salon. Kiedy tam wszedłem Damian już nie spał, tylko tępym wzrokiem patrzył się w jeden punkt gdzieś w przestrzeń. Po jego twarzy było widać, że płakał. Starając się nie patrzeć na niego posprzątałem i zawołałem go na śniadanie. Zachowywał się jak chodzące zombi. Nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Niedługo potem przyjechali ciocia z wujkiem. Sądzę, że zauważyli nasze dziwne zachowanie jednak, nic na ten temat nie powiedzieli.
- Ciociu, jest taka sprawa. O piętnastej umówiłem się z Pawłem, więc nie będzie mnie na obiedzie i prawdopodobnie na kolacji też.
- Ooo...- Jej mina wskazywała na to, że jest trochę zawiedziona, tym, że umówiłem z Pawłem. Pewnie była przekonana, że po tym jak nas zostawili na noc samych to się z Damianem zejdziemy czy coś. Myliła się.
***
W końcu nadeszła godzina 15.00, a ja siedziałem w kawiarni i czekałem na Pawła. Pierwszy raz od bardzo dawna, tak bardzo przejmowałem się wyjściem z kimś. Po przepatrzeniu całej zawartości szafy, zdecydowałem się na czarne rurki i błękitny sweter. Kiedy szykowałem się do wyjścia czułem na sobie ten wzrok kuzyna, jednak starałem się tym nie przejmować. Cały dzień chodził z miną zbitego szczeniaczka. W końcu po dziesięciu minutach czekania przyszedł on. Kiedy go zobaczyłem, zapytałem sam siebie jak do jasnej cholery mogłem kiedyś pomyśleć, że wygląda przeciętnie.
Był średniego wzrostu, bo mógłbym nawet zaryzykować stwierdzeniem, że jest niski. Wyglądał na jakieś 170. Prawie czarne oczy i czarne włosy. Miał na sobie niebieskie rurki i do tego beżowa bluzkę. Wyglądał... no co tu dużo mówić, BOSKO.
-Przepraszam za spóźnienie, ale miałem mały wypadek w domu.- Tu wskazał na owiniętą bandażem rękę.
-Boże, Paweł! Co ci się stało?- opatrunek nadawał dość przerażającego wrażenia.
-E tamm, to nic takiego, rozciąłem trochę rękę, jak obiad robiłem.- Wzruszył ramionami i usiadł.- Jeżeli nie miałbyś nic przeciwko, to może byśmy poszli do mnie, co?
- Hahaha, na żywo jesteś dość nieśmiały.- Na prawdę, to mnie trochę śmieszyło.- Spoko, to co idziemy?
Ubraliśmy się, ja zostawiłem pieniądze, za zamówioną wcześniej herbatę, której swoją drogą nawet nie spróbowałem i wyszliśmy.
***
Kiedy wróciłem do domu, byłem dalej w szoku. Jednak na wspomnienia dzisiejszego popołudnia uśmiechałem się.
W momencie kiedy, weszliśmy do mieszkania Pawła on zawiązał mi na oczach jakiś szalik, po czym usadził w salonie, a sam zaczął się krzątać po kuchni. Do moich nozdrzy dobiegł piękny zapach. Po jakimś czasie zdjął mi szalik z oczu, a to co zobaczyłem wprawiło mnie w nie lada szok. Przed sobą zobaczyłem kilkadziesiąt świeczek, ładnie i starannie zastawiony stół. Juz wiedziałem przy czym uszkodził swoją dłoń. Poza tym nigdy nie spodziewałbym się, takiego gestu, po jakimkolwiek chłopaku.
Po zjedzonym posiłku, posprzątaliśmy wspólnie, a ja uparłem się, aby zmienić opatrunek na ręce chłopaka. Kiedy już to zrobiłem poszliśmy do salonu i włączyliśmy jakiś film. Nawet nie wiem kiedy, ale mnie objął i przysunął do siebie. Ostatecznie po 15 minutach filmu, straciłem wątek, zatracając się w słodkich wargach Pawła. Nie wiem jak długo się całowaliśmy. W końcu oderwaliśmy się od siebie, ledwo łapiąc oddechy.
-Piotrek, mam pytanie. - Na jego twarzy dostrzegłem zdenerwowanie.- Chciałbyś zostać moim chłopakiem?
Na początku nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nie byłem pewny czy tego chciałem, dodatkowo pozostawała jeszcze niewyjaśniona sprawa z Damianem. Ostatecznie...
-Tak, chcę...- Piotrek, naprawdę się ucieszył, w sumie ja też. Naszą radość przerwał dzwonek telefonu. Dzwoniła mama mojego chłopaka. chciała mu powiedzieć, ze wraca wcześniej z pracy z jakąś przyjaciółką i że będzie za dziesięć minut.
Jako, że było już dość późno, postanowiłem pójść do domu. Wcześniej ustaliliśmy, ze nikomu, na razie nie mówimy o naszym związku. Ja mu oczywiście nic nie wspominałem o sytuacji z kuzynem.
To był jeden z lepszych dni jakie przeżyłem od "Tamtego" dnia.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

"Przyjaciele na zawsze" roz.1

Witam wszystkich! Opowiadanie o kuzynach pojawi się jeszcze dziś, lub jutro ( zależy od Łoliego). Dodaję dzisiaj pierwszy rozdział nowego opowiadania. Nie planuję aby było długie, więc się nie zdziwcie jeżeli skończy się na czterech- pięciu rozdziałach. No a teraz zapraszam do czytania Nowego opowiadania pod tytułem "Przyjaciele na zawsze"
A! I jeszcze jedno!!! Proooszęęę o komentarze, bo z tym to jest naprawdę słabo, a chce wiedzieć co sądzicie.
Miłego czytania!! ;D




I wtedy Oli, ten nieśmiały, cichy Oli powiedział do Kamila:
- Kochaj się ze mną, proszę.
Kamil będąc w szoku popatrzył na małego jak na debila. Przecież obaj mieli dziewczyny, byli facetami. Młodszy chłopak, będąc pod wpływem alkoholu nie panował nad sobą. Zaczął się kosząco ocierać o swojego przyjaciela, a ten widząc jak słodko i pociągająco wygląda Młody nie mógł się powstrzymać. Oli czując to, rzucił się Kamilowi na szyję i przyciągnął do pocałunku. Kolega z zapałem oddał pocałunek, delikatnie napierając  swoim językiem na usta partnera.
Podczas namiętnego pocałunku sprawne ręce Oliwera skończyły rozpinać koszulę Kamila i właśnie zmierzały w kierunku spodni. Ich pocałunek stawał się coraz bardziej zachłanny i brutalny. Obaj nie zdawali sobie sprawy , że zza okna obserwowani są przez innego członka drużyny koszykarskiej , Konrada. Nie mógł on dłużej patrzeć na to co wyprawia jego najlepszy przyjaciel, a zarazem ukochany. Postanowił wejść do klasy i przerwać tę małą "zabawę". Zapukał do drzwi od klasy w której znajdowali się chłopcy, po czym dał im kilka chwil na ogarnięcie się i wkroczył do pomieszczenia.
-Yyym... Kamil, Justyna cię szuka po całej szkole, mówiła coś o tym, że umówiliście się  pod sklepikiem jakieś 40 minut temu...
-O matko Zapomniałem, Już lecę! Na razie Mały. - Kamil wybiegł szybko z klasy, jak gdyby sytuacji z przed chwili  nie było. Tak więc, w pustej sali lekcyjnej pozostał Kamil i Oli.
-Oli, może cię odprowadzę do domu, co ty na to?- Konrad widząc z bliska stan przyjaciela nie czekając na odpowiedź wziął go na ręce i opuścił szkołę tylnym wejściem. W połowie drogi do domu Młody zasnął, przez co Konrad mógł się dokładniej przyjrzeć postaci chłopaka.
Oliwier miał niezwykle dziewczęcą urodę. Przez dłuższe kasztanowe włosy często był brany za dziewczynę, co go bardzo denerwowało. Na idealnej twarzy w tym momencie gościł spokój, jednak Konrad wiedział, że pod zamkniętymi powiekami kryją się niezwykle błękitne oczy. Oli nie był ani wysoki, ani specjalnie ciężki. Wiele osób zastanawiało się jakim cudem dostał się do drużyny siatkarskiej, z jego 165 centymetrami wzrostu. Jednak każdy kto obejrzał chociaż raz jego grę na boisku, dostrzegał w nim wielki talent do tego sportu.
Konrad, wiedząc , że cioci i wujka nie ma w domu (tak mówił na rodziców Oliwera, ze względu na przyjaźń od "pieluch", nie są spokrewnieni. dop.aut.), odszukał w kieszeni bluzy przyjaciela klucze i wszedł do mieszkania. Postanowił zanieść go do pokoju. Kiedy kładł Oliego na łóżku, ten pociągnął go, przy czym Konrad stracił równowagę i runął prosto na przyjaciela. Mały wtulił się w niego jak w maskotkę i nie chciał puścić. Ostatecznie obaj zasnęli wtuleni w siebie.
Kiedy rano Oliwer się obudził, nie otworzył oczu.  Jednak pomimo ogromnego bólu głowy ( no tak to jest, jak się chleje bez opamiętania, dop.aut.) wyczuł pod sobą ciepłe wysportowane ciało. Zdziwiony otworzył oczy. Ku jego zaskoczeniu leżał na śpiącym Konradzie. Wiedział, że oboje, są ubrani, jednak jego wyobraźnia zaczęła  podsuwać coraz to nowsze, ciekawsze obrazy. Pomimo tych siedemnastu lat, już od dawna wiedział, ze jest gejem. Nigdy nie podobała mu się żadna dziewczyna, jednak nikomu nie powiedział prawdy o sobie, oprócz swojej cioci, która mieszkała w Kanadzie oraz Łucji, swojej przyjaciółce z Dublina. Przed znajomymi udawał, że ma dziewczynę, którą rzekomo była Łucja. Było to w miarę bezpieczne wyjście, bo Łucja nie miała nic przeciw.
"Oliwer i Konrad, dwaj kumple, przyjaciele, a może coś więcej?" Te rozmyślenia przerwał Oliemu, przebudzający się Konrad.

środa, 7 sierpnia 2013

Opowiadanie o kuzynach (9)

Helloł. Oto nowy rozdział Opowiadania o kuzynach. Jest krótki, ale dokładnie taki jak miał być. Tekst został zbetowany przez Łoliego.  Dzięki Kochana :* no a teraz zapraszam do czytania i komentowania ^_^


Piotrek- narracja
Kiedy wracaliśmy do domu nikogo nie było. Razem z wujkiem postanowiliśmy obejrzeć jakiś mecz. Po pewnym czasie przyszła ciocia z Damianem. Jak się okazało, byli na zakupach. Cała ta rozmowa z wujkiem wydawała się nierealna. Zastanawiałem się czy któreś z wujostwa rozmawiało również z Damianem na ten temat. Zachowywał się dość normalnie, więc nie mogłem po nim tego wywnioskować. Nie wiedziałem czy cała ta sytuacja miała jakikolwiek sens. Kiedy rozpakowaliśmy zakupy, ciocia z wujkiem zawołali nas do salonu. Oznajmili nam, że wieczorem jadą do znajomych i będą tam nocować. Wychodząc zostawili dla nas pieniądze na pizze i z dziwnymi uśmiechami wyszli z domu.
Okeej, przez godzinę siedzieliśmy przed telewizorem, oglądaliśmy jakiś podrzędny horror i jedliśmy pizze. Podczas tego czasu wymieniliśmy tylko kilka zdań na temat jedzenia i filmu. Zacząłem się zastanawiać nad moją znajomością z Pawłem. Wydawał się na prawdę fajny. Dodatkowo, oprócz tego, że świetnie się dogadywaliśmy, to zauważyłem, że chyba mu się podobam. W sumie on też taki zły nie jest. Może warto by się z nim umówić jeszcze raz...

Damian- narracja
Siedzieliśmy. Oglądaliśmy, jakiś głupi film. Tak męczącej ciszy to jeszcze nigdy nie przeżyłem. Spoglądałem co chwilę na Piotrka, wyglądał na zamyślonego. Chciałem z nim pogadać, ale nie wiedziałem jak zacząć rozmowę. Po tym wszystkim co mama mi powiedziała, na prawdę rozjaśniło mi się trochę w głowie. Chciałem powiedzieć co czuję, jednak obawiałem się, że on może to inaczej odebrać i myśleć, że chcę znaleźć pocieszenie po rozstaniu z Karoliną.
Po trzech godzinach miałem już dość milczenia. Jako, że nie miałem zielonego pojęcia jak zacząć rozmowę... Pocałowałem go! (LOL..geniusz - dop. aut.)Na początku zaskoczony nie oddał pocałunku, jednak po chwili rozchylił delikatnie wargi. Pogłębiłem pocałunek, badając językiem i trącając język Piotrka. Robiło się coraz bardziej namiętnie i nigdy nie spodziewałbym się tego, co się stało…On... on mnie, ugryzł w język. -Co, co ty robisz?!- Zaskoczony tym wszystkim zerwał się z sofy. Na jego twarzy można było dostrzec gniew.-Chciałem z tobą porozmawiać...- zawstydzony własnym zachowaniem spuściłem wzrok, a moje kolana stały się dla mnie bardzo interesujące.- Ja tez, ale nie musiałeś mnie tak nagle całować bez ostrzeżenia!- Gniew w jego oczach przybrał na sile.- ... Przepraszam. - nie wiedziałem co więcej powiedzieć, nie spodziewałem się, że tak się zdenerwujesz.-...- Patrzył na mnie z pogardą i nic nie mówił.-Dobra – odetchnąłem - to ja zacznę, ale mi nie przerywaj.- Nie wiem skąd wziął się we mnie taki nagły przypływ odwagi.- NO...Bo ja chciałem ci powiedzieć, że...- AHA! i odwaga tu się kończy. Przecież nie wyznam mu miłości, to go jeszcze bardziej zdenerwuje.-...- Cisza, on dalej milczy. Mina Piotrka już nie wyrażała, żadnych uczuć. Jego oczy przypominały wtedy dwa ciemne wiry, od których nie byłem w stanie się uwolnić. Nie mogłem się odezwać. Trwaliśmy chwilę w milczeniu, po czym on się odwrócił i poszedł po schodach na górę.-Ja cię kocham...- Szepnąłem, ale wiedziałem, że mnie nie usłyszał.

sobota, 27 lipca 2013

Uwaga!!!!!!!!

Ludziska kochane!! Jako, że aktualnie jestem na wyjeździe, nie mam czasu przesiadywać na blogu.... przykro mi ale następne rodziały opowiadania pojawią się dopiero po 5 sierpnia.
Pozdrawiam Agnes Katsumi (Luthine) :)

czwartek, 25 lipca 2013

Opowiadanie o kuzynach (7 i 8)

Jako, że dawno nic nie dodawałam publikuję teraz dwa rozdziały, które są połączone w jeden. Jest to już ostatnia część z tych przenoszonych ze starego bloga. Teraz będą się pojawiać tylko NOWE(!).
A teraz zapraszam do czytania i komentowania :D

Piotrek- narracja
Jest ranek, a ja dalej nie mogę zrozumieć tego co się stało. Teraz kiedy obserwuję jego spokojną śpiącą twarz, nie mogę go rozgryźć. Czy on rzeczywiście coś do mnie ma, czy tylko chce się mną pocieszyć po Karolinie. A po za tym przecież on miał dziewczynę. I to pewnie nie jedną. No rozumiem, że według psychologów swoją seksualność poznaje się z czasem i wgl, ale to mi jakoś do niego nie pasuje. Chociaż nie znam go długo, zaledwie od trzech dni.
Jego zachowanie wczoraj… Z Pawłem było całkiem miło, naprawdę wydaje się być w porządku. No i jest całkiem inny niż Damian, łatwiejszy do ogarnięcia. Podczas rozmyślania nad wczorajszym dniem cały czas obserwowałem twarz śpiącego. Raz po raz marszczył nos i wyglądał tak zabawnie, że nie mogłem się powstrzymać i cicho się zaśmiałem. Nie chciałem go obudzić i delikatnie wyplątałem się z jego ramion. Nagle dotarło do mnie fakt dlaczego on przyszedł do mnie w nocy. Przypomniałem sobie sen, był tak rzeczywisty. Śnił mi się ten wypadek, kiedy rodzice i Michał zginęli. Jak to możliwe, że tylko ja przeżyłem? Wiele razy zadawałem sobie to pytanie, jednak nie doczekałem się nigdy odpowiedzi. Nigdy z nikim o tym nie rozmawiałem, starałem się siedzieć cicho i nikomu nie zawracać głowy. Gdy dowiedziałem się, że jest rodzina, która zdecydowała się mną zaopiekować było mi to obojętne. W sumie byłem zły. Wiedziałem, że to moja daleka rodzina od strony taty i nie chciałem z nimi mieszkać. Bałem się, że przez to wspomnienia będą mnie jeszcze bardziej męczyć.
Poszedłem pod prysznic, gdy się przebrałem Damian dalej spał, a ja postanowiłem zejść na śniadanie. W kuchni zastałem wuja i ciocię. Przypomniała mi się wczorajsza rozmowa. Widziałem, że chcą mnie traktować jak
drugiego syna, więc nie chciałem ich okłamywać. Przyznałem się do tego że nie mam dziewczyny, jak twierdziłem wcześniej. Na początku nie rozumieli dlaczego to zrobiłem, jednak gdy wyjawiłem im powód, czyli to że jestem gejem zrozumieli. Sami przyznali, że to trudny temat, nigdy nie mieli z tym do czynienia. Ale stwierdzili, że jeżeli moi rodzice nie mieli nic przeciw to oni też to zaakceptują. Po raz kolejny podczas mojego krótkiego pobytu tutaj mogłem się przekonać jak dobrymi są ludźmi.
Zasiadłem do stołu z uśmiechem na twarzy.
-Dzień dobry  Piotrusiu. Co chcesz na śniadanie??- Ciocia zapytała mnie, trochę mi głupio się zrobiło, przecież mogę sam sobie kanapki zrobić.
- Umm. Ciociu, ja sam…
-Nie, nie, nie ja dziś robię śniadanie.- Kiedy zobaczyła moją minę, dodała.- No dobra, to ja robię kanapki, a ty zrób herbatę.
Wujek siedział zaczytany w gazecie, dopiero kiedy postawiłem przed nim herbatę podniósł głowę. Zasiedliśmy do śniadania, Damiana dalej nie było.
-Piotrze. Poszedłbyś ze mną się przejść. Chciałbym z tobą porozmawiać. – Ton jego głosu był przyjazny, więc raczej nic mi nie groziło z jego strony. Bez wahania pokiwałem głową na potwierdzenie.- Dobra, to po śniadaniu pójdziemy, a przy okazji wstąpimy do zoologicznego po karmę dla rybek.
Zaraz po śniadaniu pobiegłem na górę po bluzę. Damiana w pokoju nie było, jednak z łazienki dobiegł mnie szum wody. Chwyciłem pierwszą lepszą bluzę i wyszedłem.

Damian-narracja
Rany, naprawdę dziś długo spałem. Kiedy się obudziłem, sam w Piotrka łóżku, dotarło do mnie to co się wczoraj stało. Leniwie doczłapałem się do łazienki pod prysznic. Kiedy zszedłem na dół w kuchni krzątała się tylko mama. Ani śladu ojca i Piotrka.
-Mamo gdzie jest tata i Piotrek?- Ona popatrzyła się na mnie zmyślonym wzrokiem. Odpowiedziała dopiero po chwili.
-Poszli do zoologicznego po karmę.- Zmarszczyła brwi, przez co jej zazwyczaj pogodną twarz pokrył cień konsternacji.- Usiądź, zrobię ci śniadanie i musimy poważnie porozmawiać.
To ostatnie stwierdzenie mocno mnie zdziwiło, jednak nie dałem po sobie tego poznać.
Już dobre 15 minut chodziła po kuchni, w końcu usiadła naprzeciwko mnie i patrzyła na mnie.
-Więc, o co chodzi?- Zapytałem.
-Tata był w nocy w waszym pokoju, mieliście uchylone okno, przez co zrobił się przeciąg.-Dalej nie wiedziałem do czego zmierza.- No i zastał bardzo ciekawy widok.- Orzesz cholera. Widząc wyraz mojej twarzy, mówiła dalej. – A mianowicie widział ciebie i Piotrka jak razem śpicie i czule się obejmujecie. Wytłumaczysz mi to??
I zacząłem mówić. Wszystko co wydarzyło się w ciągu tych trzech dni. Czy się nie bałem?? Bałem się jak cholera. Tego jak ona zareaguje na to, że jestem gejem (chyba, albo bi- tego pewny jeszcze nie jestem), albo na to, że zakochałem się we własnym kuzynie. Jednak ona z każdego kolejnego wypowiedzianego przez mnie zdania robiła się coraz bardziej pogodna. Szok, normalnie szok. Nigdy nie zwierzałem się mamie, a zwłaszcza z tak osobistych rzeczy, więc robiłem się coraz bardziej czerwony na twarzy. Jednak najbardziej głupio mi było jak opowiadałem jej o wczorajszym kinie. Wtedy poczułem się jak gówniarz. No, może nie jestem jakoś super, ekstra dorosły… ale mimo wszystko… Kiedy zakończyłem swoją opowieść ona się roześmiała. ROZEŚMIAŁA SIĘ.
-Mamo, z czego się śmiejesz? To nie jest zabawne.- Kiedy popatrzyła się na mnie, to jej śmiech stał się jeszcze głośniejszy. Przestała dopiero po chwili. Kiedy odzyskała panowanie nad swoim głosem zaczęła mówić.
-Damian, nie bój się. Nie mam ci za złe tego jaki jesteś. Ważne żebyś był szczęśliwy, prawda. – Już otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć wtedy jednak ona od razu mi przerwała.- Nie, nic nie mów, teraz słuchaj i nie przerywaj. To co ci teraz powiem jest bardzo ważne.

Piotrek-narracja
Kiedy wyszliśmy z mieszkania, skierowaliśmy się w stronę sklepu zoologicznego. Całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Opowiadałem wujkowi o mojej starej szkole, znajomych, o moich planach na przyszłość. Po jego zachowaniu widać było, że chce zacząć jakiś temat, jednak nie mógł się za to zabrać. Kupiliśmy karmę, tak swoją drogą to nawet nie zauważyłem, żeby w mieszkaniu było jakieś akwarium. Po zakupach już mieliśmy wracać do domu, gdy zaproponował pójście na kawę. Zgodziłem się, gdyż sam miałem mętlik w głowie odnośnie Damiana. Nie wiedziałem, co mu powiedzieć, jak zachować się wobec niego. Nic do niego nie miałem. Ale zdenerwowało mnie to jak się dzień wcześniej zachował. Tak więc bardzo mi się spodobał mi się pomysł odwleczenia powrotu do domu. Weszliśmy do bardzo miłej kawiarenki w jednym z centrów handlowych. Złożyliśmy zamówienie, a wujek w końcu postanowił poruszyć temat, który go męczył.
-ymm… Chciałbym z tobą porozmawiać Piotrze.- Jego zdenerwowany, a zarazem poważny głos zdezorientował mnie, o co niby mogło chodzić?- No więc… W nocy wszedłem do waszego pokoju, żeby zamknąć okno i … - W tym momencie zaczęło mi świtać.- Razem z Damianem spaliście na jednym łóżku i się obejmowaliście. Czy… między wami coś jest?
Padłem… to była chyba ostatnia rzecz jaką spodziewałem się usłyszeć od wujka. Kiedy zobaczył, że nie mogę z siebie wydusić ani jednego słowa podjął długi monolog, o czymś co wydawało się być dla mnie zupełną abstrakcją.
-Bo jeżeli wy razem… no… chcecie być razem, to nie mamy z Anią nic przeciwko.
-Ale…- chciałem przerwać potok słów wuja, lecz uciszył mnie skinieniem ręki. A przecież musiałem mu wyjaśnić, że między mną, a Damianem nic nie ma i nie będzie. Chciałem spróbować być z Pawłem.
-Daj mi skończyć. Muszę Ci powiedzieć prawdę. Nie mamy nic przeciw wam. Kochamy Damiana i chcemy, żeby był szczęśliwy. Ktoś mógłby powiedzieć, że wasz związek to kazirodztwo.- Jaki związek?? Przecież nie było żadnego związku. Obserwował mnie.- Ale muszę ci powiedzieć, ze nie jesteśmy twoją biologiczną rodziną. Twoi rodzice cię adoptowali.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Domyślałem się tego od jakiegoś czasu. Nikomu nic nie mówiłem. Nie mam tego im za złe, że mi nie powiedzieli. Wiem, że chcieli dla mnie dobrze. Teraz przynajmniej miałem pewność. Nie byłem zdenerwowany, obrażony na cały świat. Nie odstawiłem żadnej sceny rozpaczy, jak to zrobiliby niektórzy ludzie na moim miejscu. Po krótkim milczeniu postanowiłem dowiedzieć się o rodzicach czegoś więcej.
-To kim są moi biologiczni rodzice?- Wujek był bardzo zaskoczony moją reakcją, pewnie spodziewał się jakiejś histerii z mojej strony.
Siedzieliśmy w tej kawiarni jeszcze chyba godzinę. Dowiedziałem się, że moją biologiczną mamą była siostra mojego adopcyjnego ojca. Umarła zaraz po moim urodzeniu. Michał razem z Angeliką nie mogli mieć dzieci, więc adoptowali siostrzeńca. Czyli wychodzi na to, że  mnie i Damiana nie łączą żadne więzy krwi. Tylko pytanie, czy to ma jakiekolwiek dla mnie znaczenie.

Damian- narracja
Nigdy nie spodziewałem się, że Piotrek jest adoptowany i w dodatku o tym nie wie. Mama wszystko mi wytłumaczyła. Zaakceptowała to jaki jestem i, że zakochałem się w Piotrze. Zapytała o to czy chciałbym z nim być. Pytanie było naprawdę krępujące, ale cały czerwony na twarzy stwierdziłem, ze tak. Nigdy tak dobrze nie rozmawiało mi się z mamą. Postanowiłem się podzielić z nią wszystkimi moimi wątpliwościami.
-Mamo, no wiesz, ze chciałbym, ale wątpię, żebym miał u niego jakiekolwiek szanse.- Trochę dziwnie czułem się tak mówiąc. Zazwyczaj to dziewczyny biadoliły, że nie mają szans u jakiegoś tam chłopaka.- Nie znamy się dobrze, a z tego co mówiłaś… jego chłopak niedawno umarł. Tak samo jego rodzice. Więc szczerze wątpię, żeby chciał się z kimkolwiek spotykać. Poza tym on podoba się Pawłowi. Nie chcę się wtrącać.
Mama popatrzyła na mnie przenikliwym wzrokiem. Na jej twarzy dało się dostrzec niedowierzanie.
-Nie wierzę, że tak mówisz. Zawsze byłeś taki… - Mogłem się domyślić co miała na myśli. Przyznaję byłem typowym jedynakiem. Złośliwy, samolubny, chytry. Niechętnie pomagający innym. Cały stary ja. Jednak teraz zależy mi na Piotrku. Na tym, żeby się uśmiechał. Nawet jeżeli  nie będzie ze mną, to chcę, żeby był szczęśliwy.
-SYNEK!- nagle moja rodzicielka krzyknęła i zaczęła się śmiać.- Ale ty się zmieniłeś przez te trzy dni!

piątek, 19 lipca 2013

Opowiadanie o kuzynach (6)

Taak! Następna część Opowiadania o kuzynach :)  Chciałam podziękować Yuuki. za pierwszy komentarz na nowym blogu. 

Odnośnie komentarzy. Proszę komentujcie, zostawcie jakiś znak, że jesteście i czytacie. Z resztą chciałabym wiedzieć, co sądzicie o opowiadaniu. 

A teraz czas na Damiana i Piotrka!

Miłego czytania ;D




Damian- narracja

Wyszedłem. Po prostu wyszedłem. Później przez godzinę łaziłem po mieście. I jedyny wniosek jaki wyciągnąłem to, to że nie wracam na noc do domu i idę przekimać do Pawła. Po drodze wpadłem jeszcze do monopolowego po jakieś procenty. Zadzwoniłem do Pawła, zgodził się na przenocowanie mnie, rodziców akurat w domu nie było, poszedłem do niego.
Postanowiliśmy oglądać jakiś głupi film… Nic mu nie opowiedziałem o tym co się stało, a jako powód mojego kiepskiego nastroju podałem rozstanie z Karoliną. Wręcz przeciwnie.. cieszyłem się, że ona tę decyzję podjęła. Pierwszą myślą po tym jak mi powiedziała, ze z nami koniec, był Piotrek. Nie wiem dlaczego poleciałem na górę i zrobiłem to co zrobiłem. Strasznie się z tym czułem, nie pomyślałem że rzeczywiście to mogło wyglądać jakby on był na pocieszenie. W sumie nie mam pojęcia co do niego czuję. Czy czuję cokolwiek. Jednak Paweł nie dał mi długo nad tym wszystkim się zastanawiać. Gadaliśmy o byle gównie i piliśmy. W porę się opamiętałem i zadzwoniłem do mamy i poinformowałem ją, że zostaję u kolegi. I piliśmy, już obaj byliśmy nieźle wstawieni. A wiadomo alkohol rozwiązuje języki, ale nie mi. Jednak mój towarzysz to co innego.
-A co tam u Piotrka? – Nie powiem zaskoczyło mnie to pytanie.
-Chyba dobrze, nie wiem… mało z nim gadałem- No, mało z nim gadałem, wolałem się z nim całować, ale wstyd.
-O, a tego.. no.. masz jego numer? Bo tak jakoś zapomniałem go od niego wziąć.- Co?? Okay to się zaczyna robić dziwne, tym bardziej że nasz Pawełek zaczął się rumienić.
-Po co Ci jego numer?- Chyba przesadziłem z tym lodowatym tonem, bo on od razu się zmieszał.
-Y… no.. bo ja ci wcześniej nie mówiłem, ale bo on mi się podoba i…- Co?! On oszalał?!
-Powtórz bo chyba się przesłyszałem! Że niby ci się jakiś chłopak podoba? Przecież ty wolisz dziewczyny. A ta całą Marika z Kołobrzegu?? Przecież to twoja dziewczyna.- Nic nie ogarniałem, dodatkowo zadanie utrudniały wypite piwa.
-No, bo widzisz. Marika nie istnieje, wymyśliłem ją, żebyście mi dali spokój z dziewczynami, bo ja wole facetów, tak naprawdę. A… A jak zobaczyłem pierwszy raz Piotrka to mi się od razu spodobał… Te jego oczy…- Dobra, stop.. chyba śnię.
- I po co Ci jego numer.- Już nawet nie przejmowałem się tym że sobie jakąć tam laskę wymyślił, ani to, że woli facetów. Mnie tylko interesowało to, co on chce od mojego kuzyna. Moje pytanie było chyba idiotyczne, bo Paweł zaczął się śmiać, minę też chyba musiałem mieć komiczna bo, aż się popłakał.
-A jak myślisz po co mi numer do niego?? To chyba jasne, chce się z nim umówić…- On dalej mówił, a ja zszokowany myślałem tylko o tym, że coś chyba straciłem, ale nie wiedziałem co. Nie myśląc podałem mu numer, nie wiem kiedy nawet nauczyłem się go na pamięć. Paweł cały czas coś ględził, jednak już go nie słuchałem, powiedziałem tylko, że chcę spać, więc zaprowadził mnie do pokoju gościnnego i zasnąłem.
  Spaliśmy do południa, jak tylko się obudziliśmy, ja mu podziękowałem za nockę i poleciałem jak najszybciej do domu, dobrze, że właśnie zaczęły się ferie to chociaż, miałem wolne od szkoły. Miałem nadzieję, że to co wczoraj mi powiedział to tylko głupie gadanie pijanego gościa.
Kiedy wszedłem do mieszkania, nikogo nie było. Pewnie poszli na zakupy. Poszedłem do kuchni po jakieś tabletki przeciwbólowe, bo miałem okrutnego kaca giganta. Później rzuciłem się na łóżko w moim pokoju, który nigdy nie był jeszcze nigdy tak czysty, tak nawiasem mówiąc. Nie wiedząc co z sobą zrobić założyłem słuchawki i zasnąłem.
Kiedy się obudziłem było późne popołudnie. Zszedłem na dół. Mama krzątała się po kuchni, lecz nigdzie nie dostrzegłem Piotrka.
-Mamo gdzie jest Piotrek?- Zapytałem jak gdyby nigdy nic.
-Piotrek, rano Paweł do niego zadzwonił, i przed chwilą po niego przyszedł i poszli chyba do kina.- Wydawała się być zadowolona.- Dobrze, że Piotruś tak szybko nawiązuje znajomości. Damian, dobrze się czujesz, chyba nieźle się musieliście zabalować wczoraj, chociaż Paweł wyglądał w miarę dobrze.
Jest okay, trochę mnie głowa boli.-Po szybkim namyśle rzuciłem.- Mamo idę do Karoliny, wrócę wieczorem.- No przecież jej nie powiedziałem jeszcze, że już nie jesteśmy razem, ale to taki szczególik.
Dobrze, najwyżej później zadzwoń o której wrócisz, Piotrek ma wrócić na 20.00 więc też się postaraj tak wrócić, to zjemy wszyscy razem kolacje.
Dobra, to ja spadam, na razie.- I pognałem do kina. Jako, że u nas było tylko jedno kino, nie miałem problemu z szybkim znalezieniem ich. O rany oni chyba naprawdę wolno musieli iść skoro zobaczyłem ich już jak wchodzili do kina, albo to ja musiałem biec jak głupi. Postarałem się, żeby nie zobaczyli mnie. Kazałem jakiemuś gnojkowi kupić mi bilet na ten sam film co Ci chłopcy przed nim. Popatrzył się na mnie dziwnie, ale nic nie powiedział. Po pięciu minutach podszedł do mnie z biletem. Ja mu zapłaciłem kilka złotych i się zmył (pewnie kupi za to jakieś szlugi czy coś). Popatrzyłem na bilet, jakiś horror. Jak ja nie lubię horrorów. Masakra, no ale trudno, dalej nie wiedziałem co mną kieruje. Wszedłem do sali kinowej, okazało się, ze miałem miejsce dwa rzędy za Pawłem i Piotrkiem, dzięki czemu mogłem ich bezkarnie obserwować.
Podczas seansu myślałem, że wybuchnę ze złości! Na początku było ok, dopóki się nie zrobiło strasznie. W pewnym momencie Piotrek wystraszony, aż podskoczył na siedzeniu ze strachu, a ten dupek złapał go za rękę i zaczął uspokajać. Pod koniec filmu siedzieli razem przytuleni. To chyba jakieś kpiny. Kiedy już byliśmy na zewnątrz zauważyłem, zarumienionego Piotrka i Pawła, który się szczerzył jakby milion w lotka wygrał. Postanowiłem za nimi iść. Poszli do pobliskiej pizzerii, tak już było normalnie,  tzn, że normalnie gadali a Piotrek co chwila się zaśmiewał z tego co mówi ten drugi
Po godzinie wyszli. Było już wpół do ósmej, więc wywnioskowałem że będą już szli do domu. Szedłem kilka metrów za nimi i dalej nie mogłem dociec tego co czuje. Czułem się jak w potrzasku własnych myśli. Kiedy oni się zatrzymali i zaczęli się żegnać podszedłem bliżej.
Chwilę jeszcze rozmawiali i nagle... i co nagle mój przyjaciel Pawełek zrobił?! Bezczelnie pocałował mojego Piotrka. Nim pomyślałem podbiegłem do nich i szarpnąłem Pawła za kaptur i strzeliłem go w pysk, który tak w ciągu kilku minut znienawidziłem. Zaskoczony upał na chodnik, a Piotr skoczył mu na ratunek. Jednak ja chwyciłem go za rękę i pociągnąłem w stronę naszego domu. Dopiero po chwili dotarło do mnie co się stało i zmieszany nic nie mówiłem. Paweł chwilę się szarpał, puściłem go. Rozległ się dźwięk komórki. Dostał sms'a. Przeczytał go, a na jego twarzy odmalowała się wyraźna ulga.
Szedł koło mnie i nie raczył nawet na mnie spojrzeć, a co dopiero się odezwać. Dotarliśmy do domu, mama już przyszykowała kolacje. Tata już był. Zasiedliśmy do stołu, a Piotrek jak gdyby nigdy nic prowadził wesołą konwersację z moimi rodzicami. Mama zapytała się go jak było w kinie, a on podekscytowany opowiadał. Oczywiście ominął te wszystkie czułości i to co się wydarzyło zaledwie 15 minut temu. Po kolacji mama kazała nam posprzątać. On całkowicie mnie ignorował, to bolało. Jeszcze nigdy nie czułem się tak źle z powodu innej osoby. Po wysprzątaniu całej kuchni ja zmyłem się do pokoju pod pretekstem bolącej głowy, a kuzyn został z rodzicami, aby omówić plany na najbliższą przyszłość.
 Nie mogłem zasnąć. Leżałem wśród ciemności i myślałem. Piotrek wszedł do pokoju, udawałem. Że śpię. On umył się i przebrał i położył się spać. Cały czas ukradkiem go obserwowałem, nagle jego ciałem wstrząsnął dreszcz, a do mnie dobiegło ciche łkanie. Niewiele myśląc, popchnięty impulsem i dziwnymi uczuciami podszedłem do niego. Spał, pewnie śnił się mu jakiś koszmar. Nie wiedząc co zrobić, szturchnąłem go w ramie. Nic, dale spał i płakał. Nagle krzyknął i się obudził. Zaskoczony moim widokiem usiadł i się na mnie gapił. Na widok jego zapłakanej twarzy, tych anielskich oczu które wyrażały ból przytuliłem go do siebie i pocałowałam. To był najbardziej niewinny pocałunek w moim życiu. Tak po prostu, lekkie muśnięcie warg, ale był przepełniony uczuciem. Już wiedziałem co czuję- miłość.
I tak trwaliśmy przytuleni, nic ni mówiąc, W końcu zasnąłem, nie śniąc o niczym. Aby spokojnie spać wystarczyło mi ciepło drugiej osoby obok, tej którą kocham.