niedziela, 10 listopada 2013

One shot nr 3 "W kantorku" - Dla Eff

Shocik specjalnie dla Eff z okazji jej 18-nastych urodzin. Jeszcze raz życzę ci kochana wszystkiego najlepszego :D Opowiadanie betowała Frania, za co bardzo jej dziękuję.
Zastanawiam się nad otworzeniem drugiego bloga, specjalnie na one shoty, ale nie wiem, czy to do końca dobry pomysł. Wyraźcie swoje opinie na ten temat :D no i komentujcie, bo z tym to słabiutko jest. A teraz zapraszam do czytania ^_^

Wszystko zaczęło się pewnego popołudnia, kiedy to dostaliśmy karę za bójkę od dyrektora naszej szkoły. Nasz szlaban miał odbyć się następnego dnia po zajęciach. Polegał on na wspólnym posprzątaniu kantorka sali geograficznej razem z moim "wrogiem" - Igorem. To właśnie z nim się pobiłem.
Zaraz po zakończeniu ostatniej lekcji, nauczycielka od geografii zaprowadziła nas do dość obskurnego pomieszczenia, w którym piętrzyły się stosy atlasów, globusów, śmieci, map i ... śmieci. Profesorka była zadowolona, że ktoś wyręczy ją z tego żmudnego zajęcia. Kazała nam wszystko poukładać i posortować, a sama gdzieś poszła informując nas tylko, że wróci za półtorej godziny. Gdy tylko zniknęła z naszego pola widzenia, od razu zabraliśmy się za porządki. Nie odzywaliśmy się do siebie, zabierając się za pracę w przeciwnych kątach pomieszczenia. W pewnym momencie Igor przestał sprzątać. Poczułem na sobie jego palący wzrok. Nie przestałem jednak układać atlasów leżących przede mną, starając się równocześnie nie zwracać na niego uwagi.
Podszedł do mnie po cichu, po czym gwałtownie szarpnął moje ramię. Na początku pomyślałem, że znowu będziemy się bić, jednak poczułem jego mokre pocałunki na mojej szyi. Pchnął mnie na ścianę, po czym zaatakował moje usta. Jego wargi były twarde i natarczywe. Daliśmy się ponieść tańcu naszych języków. Nie byłem w stanie racjonalnie myśleć. Kiedy naparł na mnie jeszcze bardziej, nasze biodra się spotkały i wtedy poczułem jego twardą erekcję. Instynktownie zaczęliśmy się o siebie ocierać. Co raz bardziej przeszkadzały nam dzielące nas ubrania. Mój "wróg" zdjął ze mnie koszulkę. Leniwie wyznaczył językiem wilgotną ścieżkę prowadzącą do paska moich spodni, okrążając i zagłębiając się kilkakrotnie w pępku. Kilka minut później pozbył się moich spodni. Długo nie pozostałem mu dłużny. Trzęsącymi się rękoma ściągnąłem z niego koszulę, następnie rozpinając i uwalniając go ze spodni. Nie myśląc wiele wsadziłem mu dłoń do bokserek. Chwyciłem jego penisa, niepewnie przesuwając palcami po jego długości. Nigdy nie byłem z żadną dziewczyną, a co dopiero chłopakiem, więc nie bardzo wiedziałem, jak się zachować i co robić dalej.
Nagle, co było dla mnie zupełnym zaskoczeniem, Igor opadł przede mną na kolana i zachłannie zaczął ssać mój członek, doprowadzając mnie na skraj rozkoszy. Niepewnie chwyciłem go za włosy, starając się przyspieszyć ruchy jego głowy, gdyż chciałem i potrzebowałem coraz więcej i więcej. Uczucie jego języka na moim penisie było niewiarygodne. Nigdy nie czułem czegoś takiego. Nie trwało długo, aż doszedłem. To był mój pierwszy orgazm, spowodowany kontaktem fizycznym z kimkolwiek, a nie moją ręką. Zadowolony łapczywie łapałem powietrze. Igor wstał i obdarzył mnie krzywy uśmiechem.
Wszystko zdawało się być takie nierealne. Kiedy choć trochę ochłonąłem "mój – wróg – który – właśnie - mi -obciągnął" zaczął pieścić moje sutki, wkładając swoje dwa palce do moich ust. Automatycznie zacząłem je lizać i ssać, starając się go naśladować.
Rozpływałem się, gdy Igor podgryzał i obejmował wargami jeden z moich sutków, a drugi pocierał opuszkami palców. Po kilku minutach, albo kilkunastu wyciągnął swoje palce z moich ust i poczułem ich wilgotny dotyk właśnie "tam" na dole. Wystraszyłem się. Zapomniałem o doznanej niedawno rozkoszy. W momencie, kiedy zauważył, że coś jest nie tak, zaczął zachrypniętym głosem szeptać mi na ucho, że będzie dobrze, żebym się nie bał i mu zaufał. To było na prawdę dziwne, jednak dzięki temu trochę się rozluźniłem. Co innego mogłem zrobić, jak mu nie uwierzyć.
Jego środkowy palec wślizgnął się we mnie, jednak nie poczułem dyskomfortu. Gorzej było z drugim i trzecim palcem. Bolało jak cholera. Jednak po jakimś czasie ból został zastąpiony przez przyjemność, gdy podczas rozciągania mnie trafił na mój "magiczny punkt". Zanim się zorientowałem, to sam nabijałem się na jego rękę, prosząc o więcej. W momencie, gdy jego palce opuściły moje wnętrze, wydałem z siebie jęk niezadowolenia. Igor jednak zagłuszył go żarliwym pocałunkiem. Wtedy też, na moje wejście naparło coś gładkiego i o wiele większego niż palce, a ja próbowałem się jak najbardziej rozluźnić, żeby go nie rozczarować. Jednym zdecydowanym pchnięciem wypełnił mnie całkowicie. Był duży. Bardzo. Przez moment znieruchomieliśmy, dając mi czas na przyzwyczajenie się. W końcu dałem mu znak, że może się poruszyć. Na początku pchnięcia były delikatne i równomierne. Nie czułem już nic, poza rozkoszą i pożądaniem. Jednak po czasie Igor zwiększył tępo pchnięć tak, że musiałem oprzeć się o ścianę, by  uchronić się przed upadkiem. Poruszając się w szaleńczym rytmie pojękiwaliśmy na zmianę. Znaczy się Igor pojękiwał, bo ja chyba krzyczałem. Przynajmniej tak wnioskuję z bolącego mnie później gardła. Nie mam pojęcie ile to trwało. Nic nie liczyło  się dla nas poza tym kantorkiem. Równie dobrze świat mógłby przestać istnieć, a my byśmy tego nie zauważyli. Nie byłem w stanie sobie nawet przypomnieć, dlaczego tak się nienawidziliśmy. Nagle porwała mnie fala orgazmu, dużo silniejszego niż poprzedni. Jedyne co zarejestrowałem to dochodzący we mnie Igor i to jak opadaliśmy w kurzu na stertę starych map.
Nagle zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Oznaczało to również, że za chwilę wróci nauczycielka. Szybko wytarliśmy sie znalezionymi papierami, które wrzuciliśmy do kosza. Ubraliśmy się w pośpiechu, nie chcąc być przyłapanymi w jednoznacznej sytuacji. W pokoju panowała niezręczna cisza, tak różna od tego, gdy pomieszczenie było wypełnione naszymi jękami. A było to dopiero przed kilkoma minutami. Po chwili Profesorka przyszła, machnęła ręką na jeszcze większy nieporządek niż był wcześniej i wypuściła nas do domów.
W ciągu następnych tygodni spotkaliśmy się jeszcze kilka razy. Zawsze w podobny sposób. Dochodziło nawet do tego, że pozorowaliśmy bójki, tylko po to, by dostać karę i jeszcze raz zastać zamkniętymi w kantorku. Nie mogę powiedzieć, że przez ten czas zostaliśmy przyjaciółmi, czy chociażby kolegami. Jednak między nami wytworzyła się jakaś specyficzna więź, niepozwalająca być długo z dala od siebie. Trwa to po dziś dzień. Od tamtego wydarzenia w kantorku minęło już dwa lata, a my dalej się spotykamy, ale w trochę inny sposób. Już nie jesteśmy wrogami ani kolegami. Przyjaciółmi też nie. Po prostu jesteśmy w sobie zakochani.

2 komentarze:

  1. Oh Agnes, jak to mówią między miłością a nienawiścią jest cienka granica, po której czasami długo się balansuje, aby wybrać w końcu jedną stronę, cieszę się że tutaj wybrali miłość. :3
    Było śliczne. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, super, super! :D
    Ty masz talent kobieto ^.^
    I nie przestawaj pisać :) a co do kolejnego bloga to myślę że będzie to dobry pomysł na oddzielenie opowiadań od one-shot 'ów.
    Pozdrawiam gorąco :D

    OdpowiedzUsuń