czwartek, 31 października 2013

Opowiadanie o kuzynach cz.13

Ups... Miało być w poniedziałek ,ale tak zeszło. Nauczyciele wpadli w szał sprawdzianów. Opowiadanie betowała Frania. Pozdrawiam wszystkich czytelników, chociaż nie wiem czy ktokolwiek czyta tego bloga. Miłego czytania :)


Damian-narracja
Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się zbyt ciekawie, jednak po spotkaniu z Andrzejem humor znacznie mi się poprawił. Nie spodziewałem się tego, że spotkam go ponownie, a tym bardziej, iż wpadnę na niego w Polsce. mimo tego, że nie widzieliśmy się kupę lat, poznałem go od razu. Tak byłem zajęty myślami o moim przyjacielu z dzieciństwa, że zapomniałem o Piotrku i jego fochach.
Jeszcze przed obiadem zadzwoniłem do Andrzeja i umówiliśmy się na nocny maraton filmowy. Podczas rozmowy nie wspominaliśmy nic o moim kuzynie, ale to chyba oczywiste, że przyjdzie za mną skoro razem tu przyjechaliśmy. Seans zaplanowaliśmy na dzień następny. Każdy z nas miał wybrać po dwa filmy. Późnym wieczorem postanowiłem pójść powiedzieć Piotrkowi o moim planie. Kiedy wszedłem do jego pokoju, zorientowałem się, że nikogo nie ma w środku. Przekonany, że kuzyn bierze kąpiel usiadłem na jego łóżku i czekałem. Czekałem, czekałem... i czekałem...
-Damian?! Wstawaj, co ty tu robisz? Pokoje chyba pomyliłeś.- Otworzyłem oczy i zorientowałem się, że musiałam zasnąć. Przed mną stał Piotrek TYLKO z ręcznikiem owiniętym nisko na jego biodrach. Szybko odwróciłem wzrok.
-Ymmm... Wybacz...- po tych słowach od razu wyszedłem z pomieszczenia szukając azylu w swojej sypialni. Było mi głupio. Zmęczony dniem szybko zasnąłem nie myśląc już więcej o dzisiejszych zdarzeniach.
Obudziłem się wczesnym rankiem. Z dołu dobiegały dźwięki porannej krzątaniny. Rozbudzony i zaciekawiony zszedłem po schodach, aby sprawdzić kto był tego sprawcą. W kuchni spotkałem Babcię. Gdy tylko Staruszka zauważyła moją obecność, poprosiła mnie, żebym poszedł do sklepu. Szybko się ubrałem, zaglądając jeszcze przed wyjściem do pokoju kuzyna, żeby sprawdzić czy aby już nie śpi.
Po moim powrocie z ciepłymi bułkami zastałem w kuchni tylko Piotrka z kubkiem kawy w rękach, siedzącego na dużym parapecie. Jego nieobecny wzrok był skierowany gdzieś w przestrzeń za oknem.
- Umm... Cześć. Gdzie jest Babcia?
- ... - odpowiedziała mi tylko cisza. Podszedłem bliżej i lekko szarpnąłem jego ramię. - Ej! Piotrek! Gdzie jest Babcia?
- O, Cześć... - nie wyglądało na to, żeby był jakoś specjalnie zaskoczony. - Babcia jest w spiżarni - po tych słowach Staruszka weszła do kuchni. Zajęliśmy sie przygotowaniem śniadania. Gdy już zjedliśmy jajecznicę, rozsiedliśmy się wygodnie za stołem popijając truskawkową herbatą. Właśnie wtedy rozmowę rozpoczął Piotrek:
- Po co przyszedłeś do mnie wczoraj wieczorem?- zapytał, a ja sobie przypomniałem o planach na dzisiejszy wieczór.
- Oh. Dzięki, że mi przypomniałeś! - kuzyn zrobił zdezorientowaną minę. - Babciu, dzisiaj nas nie będzie, bo idziemy na noc oglądać filmy – Piotr zakrztusił się herbatą.
- O, a do kogo? - Babcia uśmiechnęła się lekko.
- Do Andrzeja - Babcia skwitowała to jedynie uśmiechem, a Piotrek nic nie powiedział. Jednak z jego miny można było wywnioskować, że nie jest zbyt zachwycony.
Kiedy poszliśmy już na górę dokończyć rozpakowywanie naszych rzeczy...
- A skąd wiesz, że mi się chce iść na filmy do tego całego Andrzeja?- rzucił do mnie napastliwym tonem.
- Wiesz on nalegał, żebyśmy się dziś wszyscy spotkali - nie wspomniałem mu o tym, że nic nie mówiliśmy o jego obecności. - Więc zaproponowałem wspólne oglądanie filmów. Oh, no daj spokój! Jak chcesz to możesz zostać. Sam pójdę – Podczas, gdy wypowiadałem ostatnie zdanie jego twarz nabrała gniewny wyraz.
- Niech będzie... pójdę – choć widać było, że zrobił to niechętnie, zacząłem się zastanawiać jak ta nasza impreza będzie wyglądała. Andrzej z Piotrkiem ledwo się poznali, a dało się zauważyć ich wzajemną niechęć. Nie wiedziałem o co może im chodzić.
Reszta dnia minęła nam raczej nudno. Pomogliśmy trochę Babci w porządkach, odśnieżyliśmy chodnik... Podczas pracy nie odzywaliśmy się do siebie prawie wcale. W końcu nastał długo wyczekiwany wieczór. Za pół godziny mieliśmy wychodzić do Andrzeja. W głowie cały czas miałem słowa usłyszane od niego poprzedniego dnia: "Jaki się umm... seksowny zrobiłeś". Dalej, na samo tylko ich wspomnienie tego robie się czerwony, aż uszy mnie pieką. To było dziwne. Nie spodziewałem się po nim czegoś takiego. Jeszcze ten jego zniżony, wibrujący głos oraz ciepły oddech na moim karku. W pewien sposób nie dawało mi to spokoju. 
Nieświadomie zacząłem się ubierać, dbając o to, żeby wyglądać jak najlepiej. W końcu zniecierpliwiony Piotrek wpadł do pokoju i zdenerwowany zapytał, czy długo ma jeszcze czekać. Nie dało się nie zaważyć, że cały dzień był na zmianę albo przybity, albo zły. Winę za jego humorki złożyłem na Pawła. Sam już nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć.
W końcu dotarliśmy pod mały domek w którym mieszkał mój przyjaciel.

niedziela, 20 października 2013

Opowiadanie o kuzynach cz. 12

Witam! "Opowiadanie o kuzynach cz.12"...  co mogę dodać... A! No tak! Tekst betowała... FRANIA! Wielkie dzięki ;* Jako, że to jej pierwszy tekst (który jest mój) jaki poprawiła, ten rozdział dedykuję właśnie jej :) Mam też kilka informacji, ale to za kilka dni. A teraz zapraszam do czytania i komentowania (komentujcie, komentujcie) :D

Piotrek - narracja
Podczas podróży nie wydarzyło się nic ciekawego. Kiedy poprzedniego wieczoru dowiedziałem się, gdzie i na ile jedziemy, byłem w szoku. Nie chciałem jechać . Chciałem normalnie przeżyć pierwsze dwa tygodnie mojego nowego związku, korzystać z ferii, poznać nowe miejsce... Byłem zły i zirytowany, dlatego podróż minęła nam na milczeniu. Damian już po 15 minutach zasnął, a ja pisałem z Pawłem, chcąc wytłumaczyć, dlaczego tak nagle wyjechałem. Nie wydawał się być pocieszony faktem, że jadę tak daleko i na tak długo, jednak obeszło się bez zbędnej kłótni.
Zanim się spostrzegłem wysiedliśmy na dworcu i byliśmy witani przez jakiegoś chłopaka:
- DAMIAN!- To małe coś skoczyło na mojego kuzyna i zamknęło go w niedźwiedzim uścisku. Oczywiście jeżeli można mówić o czymś tak potężnym jak niedźwiedź w stosunku do tego małego wypierdka... znaczy się kumpla (chyba) Damiana.- Cześć chłopie! Kupę lat żeśmy się nie widzieli!
- Andrzej?! Co ty tu robisz??- W oczach Damiana można było dostrzec tańczące iskry szczęścia.- Myślałem, że jesteś w Australii. Kiedy przyleciałeś?
Nie słyszałem dalszej rozmowy. Znaczy się słuchałem, ale byłem trochę zdezorientowany, tak że nie docierał do mnie sens ich słów. Widziałem, że dalej trwali
w uścisku. W sensie, że ten cały Andrzej, czy jak mu tam, ściskał Damiana. Do rzeczywistości przywołało mnie dopiero moje imię:
- Andrzej, to mój kuzyn Piotrek – kolega Damiana nie uraczył mnie ani jednym spojrzeniem. - A to jest Andrzej. Przyjaciel z dzieciństwa. Wyjechał cztery lata temu do Australii z rodziną.- Dalej na mnie nawet nie spojrzał... - Zupełnie się tutaj ciebie nie spodziewałem... Skąd wiedziałeś, że przyjeżdżam?- Pogrążyli się w dalszej rozmowie, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi.
W krótkim czasie dotarliśmy do domu Babci Damiana. Podczas drogi dokładnie przyjrzałem się przyjacielowi kuzyna. Wyglądał na naszego rówieśnika, jednak był zaskakująco niski, gdyż mierzył około 165 centymetrów wzrostu. Miał zielone oczy i jasne blond  włosy, wystające kosmykami spod błękitnej czapki. Jego twarz była opalona, co pewnie było pozostałością po pobycie w Australii.  Wyglądał... hmmm ... uroczo (?), sympatycznie...
Kiedy dotarliśmy do Babci, Andrzej chciał się pożegnać i pójść do domu. Jednak mój "wspaniały" kuzyn zaprosił go do środka. Niezadowolony i ignorowany przez towarzyszy, przekroczyłem próg domu. Od razu zostaliśmy przywitani przez Babcię Małgosię:
- Witajcie chłopcy!- Z uśmiechem na twarzy  podeszła najpierw do Damiana i go wyściskała. W głowie odezwał się cichy głosik mówiący zbulwersowanym głosem, że wszyscy mogą go przytulać tylko nie ja. Jednak szybko wyparłem niechciany "głosik". Przecież miałem Pawła, który czekał na mój powrót.
- O, ty pewnie jesteś Piotr? - Babcia podeszła do mnie.
- Tak, proszę pani.
- Jaka pani?? Mów mi Babcia, mój drogi - po tych słowach przytuliła mnie jak rodzonego wnuka.
- O jej! Jest i nasz drogi Andrzej - do niego też podeszła i przytuliła.- Chodźcie chłopcy. Pokarzę wam pokoje i zjecie obiad. Później się rozpakujecie. Mam nadzieję, że
i ty zostaniesz na obiedzie Andrzejku - "Andrzejku"... kiedy tylko to usłyszałem, poczułem nagły skurcz żołądka.
- Babciu, niestety nie, ale dziękuję za zaproszenie. Mama poprosiła mnie, abym wrócił szybko do domu - "Andrzejek" przepraszającym wzrokiem popatrzył na Babcię,  podskoczył w miejscu i zwrócił się do Mojego Kuzyna. – Damian! Właśnie! Zapomniałbym. Tu masz mój numer telefonu - szybko wymienili się numerami. Na koniec wyszeptał coś na ucho Mojemu Kuzynowi, po czym na  twarzy Damiana rozkwitły rumieńce. Ostatecznie grzecznie się pożegnał, zaszczyciwszy mnie krótkim "Cześć"
i wyszedł.
W mojej kieszeni zawibrował telefon. Zupełnie zapomniałem napisać Pawłowi, że już dotarłem na miejsce. No, ale nic. Babcia zaprowadziła nas do naszych, OSOBNYCH pokoi. Znajdowały się one na piętrze, naprzeciwko  siebie. Mój pokój, a właściwie pokoik był nieduży, jednak przytulny. Kremowe ściany rozświetlały pokój. Byłem zaciekawiony jak wygląda pokój Damiana. Babcia zostawiła nas samych tłumacząc, że musi postawić wodę na herbatę. Tak więc, zostawiając mają torbę na łóżku, zajrzałem do pokoju naprzeciw.
Był on niewiele większy od mojego. W sumie miał identyczne wyposażenie, różniące się tylko kolorem. Przy oknie stał Damian rozmawiając przez telefon. Nie chciałem podsłuchiwać, no ale jakoś samo tak wyszło.  Nie wiedziałem z kim rozmawia, ale z rozmowy wywnioskowałem, że z kimś z tej okolicy, bo umawiał się na wspólne oglądanie filmów. Był tak zajęty, że nie zauważył mojego przybycia. W końcu zostaliśmy zawołani na obiad, a mnie zżerała ciekawość odnośnie osoby, z którą gadał mój kuzyn.
Czy to możliwe, że tak szybko zgadali się z Andrzejem?


niedziela, 13 października 2013

"Przyjaciele na zawsze" roz.4

Oto jestem z nowym rozdziałem "Przyjaciół"  :) Generalnie to chyba jakiś taki krótki wyszedł, no ale nie chciałam pisać długiego na siłę :) Chciałam podziękować mojej becie kochanej, że sprawdziła ten tekst :* No a teraz zapraszam do czytania i komentowania :D


Następnego dnia do domu wrócili rodzice Oliwera razem z jego młodszą siostrą Kornelią. Mama już od samego wejścia do domu wołała Oliego, aby zszedł na dół i pomógł im wnosić bagaże. Oliwer niechętnie wstał z łóżka i z zaspanymi oczyma zszedł do rodziny. W ręce w dalszym ciągu dokuczał mu intensywny ból.-Oli ? Synek! Co ci się stało? - Kiedy mama tylko zobaczyła syna i okaleczoną rękę, wpadła w szał. - ROMAN! Chodź tu natychmiast i zobacz co zrobił twój syn!-Mamo, litości. Ja się tylko nożem przeciąłem... Tylko pięć szwów mi założyli. To na prawdę nic wielkiego.Oliwer zirytowany zaczął opowiadać o tym jak do tego doszło i z kim pojechał do szpitala.- Jezu. I zostawić cię samego w domu na kilka dni. Niby starszy, a głupszy.Dotychczas milcząca Kornelia się tylko przysłuchiwała opowieści brata, jednak miała mgliste przeczucie, że brat nie opowiedział wszystkiego co działo się podczas ich nieobecności. Mimo, ze była dwa lata młodsza, sprawiała wrażenie bardziej rozgarniętej i ułożonej od brata.- Dobra, koniec tematu. - Zdenerwowany Oliwer miał już dość drążenia tego tematu.- A ty się nie wymądrzaj smarkulo!-Mamo! Ten idiota mnie przezywa.! - Z udawanym płaczem pobiegła za mamą, która przed chwilą poszła po bagaże.Mimo pozorów Kornelia i Oliwer byli kochającym się rodzeństwem. Mówili sobie prawie o wszystkim. No właśnie prawie... Oli milczał na temat swojej orientacji, a Kora (jak ją przezywali) nie mówiła mu o swoim zauroczeniu w przyjacielu brata.-Oliwer, nie przezywaj siostry. - Z korytarza dał słyszeć się rozkazujący ton mamy.- Chodź tu lepiej i zdrowa ręką otwórz nam drzwi. Później pojedziemy na zakupy.Po rozpakowaniu wszystkich rzeczy i zjedzeniu śniadania, pojechali na zakupy. Jednak Kornelia została pod pretekstem bólu głowy.-Kochanie, w szafce nad zlewem powinny być jakieś leki przeciwbólowe. My pewnie wrócimy najwcześniej za trzy godziny, bo po drodze chcemy zajechać do cioci Krysi, więc jak będziesz głodna to zamów sobie pizze.-Dobrze, pozdrówcie ode mnie ciocie.- I z uśmiechem na twarzy zamknęła za nimi drzwi. -Mamo, ja nie wiem, czy to dobry pomysł, samą ją w domu zostawić...-Nie dramatyzuj. Pomimo tego, że jest młodsza od ciebie, to jest bardziej odpowiedzialna.-Wsiadajcie już do tego auta i jedźmy. Nie mam zamiary siedzieć to do wieczora.- Zniecierpliwiony ojciec, czekał już na nich w aucie od piętnastu minut.Kiedy odjechali Kora powędrowała do kuchni, aby zażyć tabletki przeciw bólowe. Później rzuciła się na kanapę w salonie i zasnęła. Po jakimś czasie obudził ją natrętny dźwięk dzwonka od domofonu. Nie sprawdzając kto to otworzyła drzwi, podejrzewając, że to może jej przyjaciółka, która wiedziała o powrocie. -Oli, jesteś? Haallloo!- Jednak zamiast piskliwego głosu Justyny, usłyszała męski głos. Od razu rozpoznała jego właściciela, który był tak bliski jej sercu. Nie myśląc wiele, postanowiła wykorzystać okazję, aby się trochę do niego zbliżyć.-Hej Konrad. Oli niestety pojechał z rodzicami na zakupy i o cioci.- Uśmiechnięta przywitała go w przedpokoju.-O, hejka Młoda! - Konrad był trochę zdziwiony obecnością Kory, ponieważ ta chodziła do szkoły z internatem. Nawet w okresie wolnym mało przebywała w domu, ponieważ dużo czasu spędzała u babci.- Nie wiedziałem, że tak wcześnie przyjedziecie. I jak tam po zakończeniu roku?-A w miarę dobrze. Chcesz coś do picia?-Ymm... wiesz... Oliego nie ma, ty jesteś zmęczona pewnie po podróży. Nie będę przeszkadzał, przyjdę później.- Nie chcąc sprawiać problemu zaczął się cofać w stronę drzwi.- Daj spokój. Kawa czy herbata? Nie przeszkadzasz.- Z uśmiechem na ustach chwyciła go za dłoń i zaprowadziła do kuchni.- Siadaj. Możemy obejrzeć jakiś film i zamówić pizze. To nic, że jest południe. Pizza jako obiad, a do oglądania filmu możemy opuścić rolety. I co ty na to?-Hmm... Jak na lato! Tą pizzą to mnie przekonałaś.- Odparł z uśmiechem na ustach, nie świadom jakie też myśli krążą w małej blond główce siostry przyjaciela.

sobota, 5 października 2013

One-shot nr1

Hmmm... Dodaję dziś One-shoota. Jednak ostrzegam, że nie jest on sprawdzany przez nikogo, więc może być duuuużo błędów. Mimo to dodaję go bo nie mogę się powstrzymać. Szczerze powiem, że nie wiem kiedy dodam następną część "Opowiadania o kuzynach" oraz "Przyjaciół na zawsze". Moja beta ma małe zawirowania więc, nie chce jej męczyć jeszcze sprawdzaniem moich wypocin. Ale jak sprawdzi to dodam niezwłocznie. Dobra nie będę więcej ględzić.
Życzę miłego czytania ;P


Było późne, deszczowe popołudnie. Z jednej z szkół średnich wyszedł, jako ostatni, pewien czarnowłosy osiemnastolatek. Miał na imię Marcin. Jako przewodniczący szkoły musiał załatwić kilka spraw dotyczących nadchodzącego balu jesiennego. Kiedy przechodził przez prawie pusty parking, z jednego z aut szybko wyskoczył jakiś chłopak. Krzyczał coś w stronę kierowcy. Marcin nie chcąc się wtrącać, planował spokojnie przejść obok i udawać, że tego nie widział. Jednak usłyszał znajomy głos.
-Tomek, nie wygłupiaj się. Wsiadaj i jedziemy do mnie. - W tym momencie rozpoznał głos swojego wychowawcy, który był nauczycielem od fizyki. Przyjrzał się też temu chłopakowi. Kiedy dotarło do niego, ze to jeden z pierwszaków był w szoku, który pogłębił się po usłyszeniu późniejszej wypowiedzi.
-Zapomnij, nigdzie z tobą nie jadę. Ja już więcej nie chce.- Ciałem chłopaka wstrząsnął szloch.- Znajdź inną dupę do pieprzenia!
-Jeżeli nie wsiądziesz to wylecisz z tej szkoły, rozumiesz?
-Nie możesz tego zrobić?- Chłopak patrzył na niego z niedowierzaniem.
-Jak to nie. Dyrektor jest moim starym przyjacielem. Mogę wszystko. A teraz pakuj swój żałosny tyłek do samochodu i jedziemy. - Przy tych słowach fizyk wyszedł z auta i zaczął szarpać biednego chłopaka.
-Zostaw mnie...
- Nie jesteś mój, nie rozumiesz?!
-Ale, ale... ja nie chce. - Tomek nie był w stanie powiedzieć tego głośno.
- Nie obchodzi  mnie co ty chcesz.- Nauczyciel przyparł całym ciałem nastolatka do maski samochodu i agresywnie wpił się w jego usta. Tomek starał się jakoś wyrwać, ale niewiele to dało. Widząc rozpacz w oczach chłopaka, Marcin postanowił zareagować. Podbiegł w stronę szamoczącej się pary.
-Co pan robi?! Niech go pan zostawi!- Krzyknął odciągając starszego mężczyznę. Ten odsunął się i nic nie powiedziawszy, rzuciwszy tylko rozzłoszczone spojrzenie na nastolatków. Wsiadł do samochodu i z piskiem opon odjechał.
Zapłakany Tomek padł na kolana zakrywając zaczerwienioną i zapuchniętą od płaczu twarz. Przewodniczący nie wiedział jak się zachować. Nie mógł wyjść z szoku, po zobaczeniu tej całej akcji z wychowawcą. Zawsze go szanował, był dla niego wzorem do naśladowania. A teraz? Sam nie wiedział co o tym myśleć. Nie zastanawiając się długo zaprowadził młodszego chłopaka do swojego samochodu i zabrał do siebie, do domu. Szesnastolatek był przerażony. Marcin po wejściu do domu zaprowadził go do salonu. Cieszył się, że rodzice byli jeszcze w pracy, ponieważ trudno byłoby wytłumaczyć im całą sytuację.
-Poczekaj tu chwilę przyniosę ci jakieś ciuchy na zmianę, bo jesteś cały przemoczony.- Młodszy chłopak kiwną jednak głową.
Po chwili Tomek dał koledze ubrania i zaprowadził do łazienki. Sam poszedł do kuchni, aby zrobić herbatę. Po kilku minutach do pomieszczenia wszedł pierwszoklasista.
-Wolisz siedzieć tu czy w salonie? Czekaj chwilkę, jeszcze przyniosę ci kapcie.- Wyszedł szybko na korytarz i wrócił z ciepłymi kapciami-zwierzakami, które podał gościowi.
-Dziękuję.- Odpowiedział onieśmielony gościnnością, prawie nie znanego mu chłopaka, Tomek.
-Nie ma za co. Na moim miejscu każdy by tak postąpił. No ale myślę, ze warto się przedstawić. Chodzimy do jednej szkoły jednak nie za bardzo cię kojarzę.- Mówiąc to zalewał herbatę, po czym ustawił parujące kubki na stole i zaczął szukać jakiś ciastek.
-Jestem Tomek Kamieński. Jestem z pierwszej klasy, może dlatego mnie nie kojarzysz.
- No tak. Ja jestem Marcin Cichy. Jestem z trzeciej klasy i przewodniczącym rady uczniowskiej.- Podał swoją dłoń pierwszakowi. - Chodź może do salonu, tam jest cieplej.
Zanieśli herbatę i ciastka do dużego dziennego pokoju. Usiedli w wielkich fotelach naprzeciw siebie. Teraz mógł przyjrzeć się uratowanemu chłopakowi. Był uroczy. Nie wysoki, miał brązowe oczy oraz mahoniowe, przydługie włosy. Swoją osobą zaczął wzbudzać jakieś uczucia w sercu trzecioklasisty.
- Możesz mi powiedzieć o co chodziło z tą akcją na parkingu?- Marcin  już od dłuższego czasu ledwie powstrzymywał swoja ciekawość.
-Ymm.. Wybacz, nie chcę o tym gadać... - Zawstydzony chłopak podciągnął kolana pod brodę i objął je ramionami.
-Okkej, Nie chcesz to nie. Jednak trzeba coś z tym zrobić. Nie można pozwolić na takie coś! - Wzburzony osiemnastolatek wstał i nerwowo zaczął chodzić po pokoju.
- Nic się nie da z tym zrobić... Dziękuję ja pomoc i w ogóle. Będę musiał zbierać się do domu. Wiesz rodzice będą się martwić, że długo mnie nie ma ze szkoły.
- Odwiozę cię, rzeczywiście jest już późno.- Już miał iść po kluczyki...
-Nie, muszę się przejść... rozumiesz, chcę pobyć sam- Wstał, i nie patrząc na swojego gospodarza zaczął się zbierać do domu.
-No dobra. Ale dam ci mój numer i masz dać mi znać jak dotrzesz do domu.- Sam nie wiedział dlaczego, aż tak się troszczy o tego chłopaka. Podawszy mu numer i odprowadziwszy go do drzwi dodał na odchodnym.- Ciuchami się nie przejmuj, w szkole mi oddasz. I jak będziesz chciał pogadać to śmiało wal z tym do mnie.
-Jeszcze raz dziękuję. To na razie.- Młody wyszedł, jednak przewodniczący miał złe przeczucia. Stwierdził jednak, że jest przewrażliwiony i poszedł zrobić sobie kolacje.
Po jakimś czasie wrócili do domu rodzice Marcina, a żadnej wiadomości od od Tomka nie dostał. Zaczynał się martwić. W końcu zasnął.
Kiedy rano się obudził i przypomniał o poprzednim dniu od razu popatrzył na telefon, czy nie ma żadnej wiadomości. Jednak nic nie było. Pospiesznie przyszykował się do szkoły. Na parking przybył czterdzieści minut przed pierwszymi lekcjami. Pobiegł sprawdzić plan lekcji pierwszoklasistów. "Szlag by to! Nie zapytałem do której pierwszej klasy chodzi" - pomyślał. Postanowił usiąść na ławce przy wejściu i poczekać. A czekać nie trzeba było długo. Już po dwudziestu minutach pojawił się oczekiwany chłopak razem z kolegami. Tomek w momencie gdy go ujrzał nie wytrzymał i podszedł prosto do niego wykrzykując:
-Miałeś do cholery się odezwać! Wiesz jak się martwiłem?!- Krzyczał, nie zwracając uwagi na otaczających ich uczniów.- Przecież się chyba umawialiśmy?? Tak??
-Możesz trochę ciszej. Wszyscy się na nas gapią.- Wyszeptał konspiracyjnie do starszego chłopaka. Tym razem Tomek nie wyglądał na zagubionego i zdenerwowanego, ale na pewnego siebie młodego człowieka.- Spotkajmy się za pięć minut przy bibliotece. Ja się pozbędę kumpli.- wyszeptał
Jak powiedział, tak zrobili. Już pięć minut później stali pod drzwiami do biblioteki.
-Przepraszam, na prawdę. Miałem zadzwonić, ale jak przyszedłem do domu to mama się na mnie rzuciła i mówiła, że się już zaczęła martwić, a potem tak jakoś zleciało i zapomniałem.- Popatrzył na przewodniczącego. Coś go zaniepokoiło w wyrazie twarzy nastolatka.- O, zapomniałbym.- Z plecaka wyciągnął zawiniątko.- To są te ciuchy co mi pożyczyłeś wczoraj, na prawdę dzi...
Nie zdołał dokończyć bo Marcin go pocałował. Sam nie wiedział co go do tego pchnęło. Zależało mu w pewien sposób na chłopaku. Poznał go wczoraj, w niezwykłych okolicznościach. Nic o nim nie wiedział. Jednak czuł coś do niego. Po pierwszym szoku Tomek lekko odepchnął Marcina od siebie.
-Co... co ty wyprawiasz?- Zapytał zszokowany.
-Podobasz mi się i chyba się zakochałem.- Marcin jakby w dziwnym transie, mówił dalej.- Chce być  z tobą. Jeżeli nie chcesz to nie musisz mi na razie odpowiadać o co chodziło z nauczycielem... potrzebujesz czasu. I nie bój się go. Masz mnie.
-Ale, ale ty nic o mnie nie wiesz. Nawet nie wiesz czy jestem gejem...- Serce pierwszoklasisty zabiło mocniej na słowa Marcina. Ten chłopak już od początku roku mu się podobał, jednak w romans z nauczycielem wdał się już w wakacje i to nieświadomie.
-No to się poznamy. Mamy czas. Tylko pytanie czy ty chcesz.- Popatrzył na pierwszaka błagalnym spojrzeniem.
-No...  sumie to możemy spróbować.- Odpowiedział rumieniąc się.
Dalszą rozmowę przerwał im dzwonek wzywający na lekcję. Obaj mieli nowe marzenia, nadzieję, problemy. Jednak wiedzieli, że mają czas. Czas na wszystko, na poznanie siebie, zbudowanie związku, poznanie prawdy. Tomek nie był pewien czy da radę z tym wszystkim, jednak myśl, że ma w kimś oparcie dodawała mu sił.


Koniec
Ps. Piszcie komentarze!! :D